Seweryn Michałowski - Bigos literacki

From sapijaszko.net
Jump to: navigation, search


{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::ArtykułKlucz::michalowski-bigos-1917|format=count}} > 0 | {{#if:<poem> Kiedy zaraza na Litwę uderzy Jej przyjście wieszczą odgadnie, Bo jeśli słusznie Wajdelotom wierzyć, Nieraz na pustych cmentarzach i błoniach Staje widomie morowa dziewica W bieliźnie, z wiankiem mirtowym na skroni Czołem przenosi Białowieskie drzewa, A w ręku chustą skrwawioną powiewa. Dziewica stąpa kroki złowieszczemi Na sioła, zamki i bogate miasta, A ile razy krwawą ręką skinie Tyle pałaców zamienia w pustynie, Zgubne zjawisko, a dla większej zguby, Wojski chwycił na taśmie przypięty swój róg bawoli, Długi, centkowany, kręty jak wąż boa, Oburącz do ust go przycisnął Wzdął policzki jak banie W oczach krwią zabłysnął Zasunął wpół powieki Wciągnął w głąb pół brzucha I cicho wszędzie, głucho wszędzie Bieda była, jest i będzie. A dlaczego wiecie? Bo szło dziecię przez rzeczkę i niosło bułeczkę, Przez figielki płoche, rzuca w wodę trochę, Rybki to spostrzegły do bułki się zbiegły, Gwar, szum, tentent kopyt, wozu skrzyp Zda się idzie jakiś taran Jakiś wielki czarny tryb Wprost na tłum, Gdzie była na ówczas książeciu zamężna Córa na Litwie możnego dziedzica, Z cór nadniemeńskich pierwsza krasawica Zwana Grażyną, czyli piękną księżną. Na głowie ma kraśny wianek W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, A nad nią leci motylek i mowi: Ha! trudno panie kiej trzeba Dla chleba panie, dla chleba! I poszedł z grabiami i kosą W guńce starganej i boso Precz poszedł w doliny dal, Ach! jak mi cię żal ty chato! Pod tą lipą rosochatą, Jak mi cię żal ty ziemio, Gdzie kurhany ciche drzemią Chciałbym ciebie całą dźwignąć Uszczęśliwić, chciałbym tobą cały świat zadziwić, Lecz nie mogę, nie mam siły, Bo ją żmije wydusiły, Więc zostałem samotny, Cóż mi po ludziach, czem śpiewak dla ludzi? Wciąż chodzi od drzwi do drzwi i budzi i budzi I nie wie, z szablą pójdzie, czy też kosą Wie, że go wzięli i poniesli, Gdzie był sobie dziad i baba Bardzo starzy oboje, Ona kaszląca, słaba On skurczony we dwoje, A przy nich był synek maleńki Który ciągle im mówił: Skażi ka diadia wiedź nie darom Moskwa spalonaja pożarom Francuzu otdana. Wiedź byli schwatki bojewyja, Da gawarjat jeszczo kakija Szto pomnit wsia Rrosja pro: Awrum, Chaim grojse tencer Chodzer gemacht a rjten szpencer, A rojter szpencer chodzer gemacht Szykir chodzer über gekirt Die gance hasene gewen versztürt, In die mamer, in die babes szarn a viel Co mi grabes das war a zoj. </poem>

Ponieważ eksploatacja artystycznej konkurencji gwarantowana przez zasadniczo konserwatywnych pedantów profanujących rezerwę estetyki liberalno przemysłowej, nie może się równać, ażeby było w konkretnym indyferetyzmie każda chociażby minimalna inteligencja inteligielmująca się abstrakcyjnie orbity idealizmu konkluzyjnemi makaronizmami egzegoruje się zapomocą klerykalnego palikronizmu i woła!

<poem> Jedź ze mną Zbigniewie! Jak dwa motyle wichru kręcone w powiewie Przelecimy przez okna tego dworu, Gdzie gapie w kontuszach różnego koloru, Jak ćmy głupie obsiadły starą francuzicę: Przewróćmy też cały stary świat na nice, Brzękiem, śmiechem, szyderstwem napełnimy salę, A jak mi serce zagaśnie, to je znów rozpalę, Przy ogniu twego serca, a jak ogień boski w tobie zamrze, Wtenczas żadne łzy, troski nie wrócą i będziem śpiewali: Anda, cóż to za hece, Anda, bo z krzesła zlecę, Tu przerwał, lecz róg trzymał, Wszystkim się zdawało, że to Wojski wciąż gra jeszcze A to echo grało i zda się mówiło: A jak poszedł kucharz na wojnę Też mu grały surmy zbrojne, Żal mi było tego "kondla", Bo zginął od własnego rądla. </poem>|=Treść= <poem> Kiedy zaraza na Litwę uderzy Jej przyjście wieszczą odgadnie, Bo jeśli słusznie Wajdelotom wierzyć, Nieraz na pustych cmentarzach i błoniach Staje widomie morowa dziewica W bieliźnie, z wiankiem mirtowym na skroni Czołem przenosi Białowieskie drzewa, A w ręku chustą skrwawioną powiewa. Dziewica stąpa kroki złowieszczemi Na sioła, zamki i bogate miasta, A ile razy krwawą ręką skinie Tyle pałaców zamienia w pustynie, Zgubne zjawisko, a dla większej zguby, Wojski chwycił na taśmie przypięty swój róg bawoli, Długi, centkowany, kręty jak wąż boa, Oburącz do ust go przycisnął Wzdął policzki jak banie W oczach krwią zabłysnął Zasunął wpół powieki Wciągnął w głąb pół brzucha I cicho wszędzie, głucho wszędzie Bieda była, jest i będzie. A dlaczego wiecie? Bo szło dziecię przez rzeczkę i niosło bułeczkę, Przez figielki płoche, rzuca w wodę trochę, Rybki to spostrzegły do bułki się zbiegły, Gwar, szum, tentent kopyt, wozu skrzyp Zda się idzie jakiś taran Jakiś wielki czarny tryb Wprost na tłum, Gdzie była na ówczas książeciu zamężna Córa na Litwie możnego dziedzica, Z cór nadniemeńskich pierwsza krasawica Zwana Grażyną, czyli piękną księżną. Na głowie ma kraśny wianek W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, A nad nią leci motylek i mowi: Ha! trudno panie kiej trzeba Dla chleba panie, dla chleba! I poszedł z grabiami i kosą W guńce starganej i boso Precz poszedł w doliny dal, Ach! jak mi cię żal ty chato! Pod tą lipą rosochatą, Jak mi cię żal ty ziemio, Gdzie kurhany ciche drzemią Chciałbym ciebie całą dźwignąć Uszczęśliwić, chciałbym tobą cały świat zadziwić, Lecz nie mogę, nie mam siły, Bo ją żmije wydusiły, Więc zostałem samotny, Cóż mi po ludziach, czem śpiewak dla ludzi? Wciąż chodzi od drzwi do drzwi i budzi i budzi I nie wie, z szablą pójdzie, czy też kosą Wie, że go wzięli i poniesli, Gdzie był sobie dziad i baba Bardzo starzy oboje, Ona kaszląca, słaba On skurczony we dwoje, A przy nich był synek maleńki Który ciągle im mówił: Skażi ka diadia wiedź nie darom Moskwa spalonaja pożarom Francuzu otdana. Wiedź byli schwatki bojewyja, Da gawarjat jeszczo kakija Szto pomnit wsia Rrosja pro: Awrum, Chaim grojse tencer Chodzer gemacht a rjten szpencer, A rojter szpencer chodzer gemacht Szykir chodzer über gekirt Die gance hasene gewen versztürt, In die mamer, in die babes szarn a viel Co mi grabes das war a zoj. </poem>

Ponieważ eksploatacja artystycznej konkurencji gwarantowana przez zasadniczo konserwatywnych pedantów profanujących rezerwę estetyki liberalno przemysłowej, nie może się równać, ażeby było w konkretnym indyferetyzmie każda chociażby minimalna inteligencja inteligielmująca się abstrakcyjnie orbity idealizmu konkluzyjnemi makaronizmami egzegoruje się zapomocą klerykalnego palikronizmu i woła!

<poem> Jedź ze mną Zbigniewie! Jak dwa motyle wichru kręcone w powiewie Przelecimy przez okna tego dworu, Gdzie gapie w kontuszach różnego koloru, Jak ćmy głupie obsiadły starą francuzicę: Przewróćmy też cały stary świat na nice, Brzękiem, śmiechem, szyderstwem napełnimy salę, A jak mi serce zagaśnie, to je znów rozpalę, Przy ogniu twego serca, a jak ogień boski w tobie zamrze, Wtenczas żadne łzy, troski nie wrócą i będziem śpiewali: Anda, cóż to za hece, Anda, bo z krzesła zlecę, Tu przerwał, lecz róg trzymał, Wszystkim się zdawało, że to Wojski wciąż gra jeszcze A to echo grało i zda się mówiło: A jak poszedł kucharz na wojnę Też mu grały surmy zbrojne, Żal mi było tego "kondla", Bo zginął od własnego rądla. </poem>|}}

Dane bibliograficzne

{{#if:Seweryn Michałowski|Autor: Seweryn Michałowski|}}

Tytuł: Bigos literacki

Pierwodruk w: Estrada, {{#if: 1 | nr 1, | }} {{#ifeq: 1917 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1917}} | 4 | data::1917 | {{#time: Y|1917}} }}}}{{#ifeq: 54-58 | brak ||, str. strony::54-58}}; {{#if: |Przedruk: | }}

{{#ifexpr: {{#ask: Przedruk::michalowski-bigos-1917|format=count}} > 0 | Przedruk w tomach: {{#ask: Przedruk::michalowski-bigos-1917|format=list|outro=.}} | }} {{#if: W repertuarze: Seweryna Michałowskiego. | Uwagi: W repertuarze: Seweryna Michałowskiego.|}}

{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917|format=count}} > 0 | Recenzje: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917|format=count}} > 0 | patrz też: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#if: wg pierwodruku|Źródło tekstu: wg pierwodruku|}}
klucz: michalowski-bigos-1917

{{#if: Seweryn Michałowski | Bigos literacki | }}{{#if: Seweryn Michałowski | | }} {{#ifeq: 1 | brak | | }}{{#ifeq: 1917 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1917}} | 4 | | [[rok publikacji::{{#time: Y|1917}}| ]] }} }} {{#if:|[[Klucz rodzaju::{{{Klucz}}}| ]]| }}{{#if: |[[Stradecki::{{{Stradecki}}}|]]|}}


<headertabs/> |{{#if:<poem> Kiedy zaraza na Litwę uderzy Jej przyjście wieszczą odgadnie, Bo jeśli słusznie Wajdelotom wierzyć, Nieraz na pustych cmentarzach i błoniach Staje widomie morowa dziewica W bieliźnie, z wiankiem mirtowym na skroni Czołem przenosi Białowieskie drzewa, A w ręku chustą skrwawioną powiewa. Dziewica stąpa kroki złowieszczemi Na sioła, zamki i bogate miasta, A ile razy krwawą ręką skinie Tyle pałaców zamienia w pustynie, Zgubne zjawisko, a dla większej zguby, Wojski chwycił na taśmie przypięty swój róg bawoli, Długi, centkowany, kręty jak wąż boa, Oburącz do ust go przycisnął Wzdął policzki jak banie W oczach krwią zabłysnął Zasunął wpół powieki Wciągnął w głąb pół brzucha I cicho wszędzie, głucho wszędzie Bieda była, jest i będzie. A dlaczego wiecie? Bo szło dziecię przez rzeczkę i niosło bułeczkę, Przez figielki płoche, rzuca w wodę trochę, Rybki to spostrzegły do bułki się zbiegły, Gwar, szum, tentent kopyt, wozu skrzyp Zda się idzie jakiś taran Jakiś wielki czarny tryb Wprost na tłum, Gdzie była na ówczas książeciu zamężna Córa na Litwie możnego dziedzica, Z cór nadniemeńskich pierwsza krasawica Zwana Grażyną, czyli piękną księżną. Na głowie ma kraśny wianek W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, A nad nią leci motylek i mowi: Ha! trudno panie kiej trzeba Dla chleba panie, dla chleba! I poszedł z grabiami i kosą W guńce starganej i boso Precz poszedł w doliny dal, Ach! jak mi cię żal ty chato! Pod tą lipą rosochatą, Jak mi cię żal ty ziemio, Gdzie kurhany ciche drzemią Chciałbym ciebie całą dźwignąć Uszczęśliwić, chciałbym tobą cały świat zadziwić, Lecz nie mogę, nie mam siły, Bo ją żmije wydusiły, Więc zostałem samotny, Cóż mi po ludziach, czem śpiewak dla ludzi? Wciąż chodzi od drzwi do drzwi i budzi i budzi I nie wie, z szablą pójdzie, czy też kosą Wie, że go wzięli i poniesli, Gdzie był sobie dziad i baba Bardzo starzy oboje, Ona kaszląca, słaba On skurczony we dwoje, A przy nich był synek maleńki Który ciągle im mówił: Skażi ka diadia wiedź nie darom Moskwa spalonaja pożarom Francuzu otdana. Wiedź byli schwatki bojewyja, Da gawarjat jeszczo kakija Szto pomnit wsia Rrosja pro: Awrum, Chaim grojse tencer Chodzer gemacht a rjten szpencer, A rojter szpencer chodzer gemacht Szykir chodzer über gekirt Die gance hasene gewen versztürt, In die mamer, in die babes szarn a viel Co mi grabes das war a zoj. </poem>

Ponieważ eksploatacja artystycznej konkurencji gwarantowana przez zasadniczo konserwatywnych pedantów profanujących rezerwę estetyki liberalno przemysłowej, nie może się równać, ażeby było w konkretnym indyferetyzmie każda chociażby minimalna inteligencja inteligielmująca się abstrakcyjnie orbity idealizmu konkluzyjnemi makaronizmami egzegoruje się zapomocą klerykalnego palikronizmu i woła!

<poem> Jedź ze mną Zbigniewie! Jak dwa motyle wichru kręcone w powiewie Przelecimy przez okna tego dworu, Gdzie gapie w kontuszach różnego koloru, Jak ćmy głupie obsiadły starą francuzicę: Przewróćmy też cały stary świat na nice, Brzękiem, śmiechem, szyderstwem napełnimy salę, A jak mi serce zagaśnie, to je znów rozpalę, Przy ogniu twego serca, a jak ogień boski w tobie zamrze, Wtenczas żadne łzy, troski nie wrócą i będziem śpiewali: Anda, cóż to za hece, Anda, bo z krzesła zlecę, Tu przerwał, lecz róg trzymał, Wszystkim się zdawało, że to Wojski wciąż gra jeszcze A to echo grało i zda się mówiło: A jak poszedł kucharz na wojnę Też mu grały surmy zbrojne, Żal mi było tego "kondla", Bo zginął od własnego rądla. </poem>|<poem> Kiedy zaraza na Litwę uderzy Jej przyjście wieszczą odgadnie, Bo jeśli słusznie Wajdelotom wierzyć, Nieraz na pustych cmentarzach i błoniach Staje widomie morowa dziewica W bieliźnie, z wiankiem mirtowym na skroni Czołem przenosi Białowieskie drzewa, A w ręku chustą skrwawioną powiewa. Dziewica stąpa kroki złowieszczemi Na sioła, zamki i bogate miasta, A ile razy krwawą ręką skinie Tyle pałaców zamienia w pustynie, Zgubne zjawisko, a dla większej zguby, Wojski chwycił na taśmie przypięty swój róg bawoli, Długi, centkowany, kręty jak wąż boa, Oburącz do ust go przycisnął Wzdął policzki jak banie W oczach krwią zabłysnął Zasunął wpół powieki Wciągnął w głąb pół brzucha I cicho wszędzie, głucho wszędzie Bieda była, jest i będzie. A dlaczego wiecie? Bo szło dziecię przez rzeczkę i niosło bułeczkę, Przez figielki płoche, rzuca w wodę trochę, Rybki to spostrzegły do bułki się zbiegły, Gwar, szum, tentent kopyt, wozu skrzyp Zda się idzie jakiś taran Jakiś wielki czarny tryb Wprost na tłum, Gdzie była na ówczas książeciu zamężna Córa na Litwie możnego dziedzica, Z cór nadniemeńskich pierwsza krasawica Zwana Grażyną, czyli piękną księżną. Na głowie ma kraśny wianek W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, A nad nią leci motylek i mowi: Ha! trudno panie kiej trzeba Dla chleba panie, dla chleba! I poszedł z grabiami i kosą W guńce starganej i boso Precz poszedł w doliny dal, Ach! jak mi cię żal ty chato! Pod tą lipą rosochatą, Jak mi cię żal ty ziemio, Gdzie kurhany ciche drzemią Chciałbym ciebie całą dźwignąć Uszczęśliwić, chciałbym tobą cały świat zadziwić, Lecz nie mogę, nie mam siły, Bo ją żmije wydusiły, Więc zostałem samotny, Cóż mi po ludziach, czem śpiewak dla ludzi? Wciąż chodzi od drzwi do drzwi i budzi i budzi I nie wie, z szablą pójdzie, czy też kosą Wie, że go wzięli i poniesli, Gdzie był sobie dziad i baba Bardzo starzy oboje, Ona kaszląca, słaba On skurczony we dwoje, A przy nich był synek maleńki Który ciągle im mówił: Skażi ka diadia wiedź nie darom Moskwa spalonaja pożarom Francuzu otdana. Wiedź byli schwatki bojewyja, Da gawarjat jeszczo kakija Szto pomnit wsia Rrosja pro: Awrum, Chaim grojse tencer Chodzer gemacht a rjten szpencer, A rojter szpencer chodzer gemacht Szykir chodzer über gekirt Die gance hasene gewen versztürt, In die mamer, in die babes szarn a viel Co mi grabes das war a zoj. </poem>

Ponieważ eksploatacja artystycznej konkurencji gwarantowana przez zasadniczo konserwatywnych pedantów profanujących rezerwę estetyki liberalno przemysłowej, nie może się równać, ażeby było w konkretnym indyferetyzmie każda chociażby minimalna inteligencja inteligielmująca się abstrakcyjnie orbity idealizmu konkluzyjnemi makaronizmami egzegoruje się zapomocą klerykalnego palikronizmu i woła!

<poem> Jedź ze mną Zbigniewie! Jak dwa motyle wichru kręcone w powiewie Przelecimy przez okna tego dworu, Gdzie gapie w kontuszach różnego koloru, Jak ćmy głupie obsiadły starą francuzicę: Przewróćmy też cały stary świat na nice, Brzękiem, śmiechem, szyderstwem napełnimy salę, A jak mi serce zagaśnie, to je znów rozpalę, Przy ogniu twego serca, a jak ogień boski w tobie zamrze, Wtenczas żadne łzy, troski nie wrócą i będziem śpiewali: Anda, cóż to za hece, Anda, bo z krzesła zlecę, Tu przerwał, lecz róg trzymał, Wszystkim się zdawało, że to Wojski wciąż gra jeszcze A to echo grało i zda się mówiło: A jak poszedł kucharz na wojnę Też mu grały surmy zbrojne, Żal mi było tego "kondla", Bo zginął od własnego rądla. </poem>|}}


{{#if:Estrada|Pierwodruk w: Estrada,|}} {{#if: 1 | nr 1, | }}{{#ifeq: 1917 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1917}} | 4 | data::1917 | {{#time: Y|1917}} }}}}{{#ifeq: 54-58 | brak ||, str. strony::54-58}}; {{#if: |Przedruk: | }} {{#ifexpr: {{#ask: Przedruk::michalowski-bigos-1917|format=count}} > 0 | Przedruk w tomach: {{#ask: Przedruk::michalowski-bigos-1917|sort=Data wydania|order=asc|format=list|outro=.}} | }} {{#if: W repertuarze: Seweryna Michałowskiego. | Uwagi: W repertuarze: Seweryna Michałowskiego.|}}


{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917|format=count}} > 0 | Recenzje: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917|format=count}} > 0 | patrz też: {{#ask:Rodzaj::PolemikaKlucz rodzaju::michalowski-bigos-1917 |sort=Data |format=ul}} | }}

{{#if: wg pierwodruku|Źródło tekstu: wg pierwodruku|}}
klucz: michalowski-bigos-1917

{{#if: Seweryn Michałowski | Bigos literacki | }}{{#if: Seweryn Michałowski | | }} {{#ifeq: 1 | brak | | }}{{#ifeq: 1917 | brak | | {{#ifeq: {{#len:1917}} | 4 | | [[rok publikacji::{{#time: Y|1917}}| ]] }} }} {{#if:|[[Klucz rodzaju::{{{Klucz}}}| ]]| }}{{#if: |[[Stradecki::{{{Stradecki}}}|]]|}}

}}