Pierwsza szopka warszawska

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj
[edytuj]
Pikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę: Pierwsza szopka warszawska, Instytut Wydawniczy "Musarion", Kraków, 1922

Podtytuł: Revue w 3 odsłonach.


Osoby działające

Jan Lornetkowicz[1]  
Arnold Szi-Szi[2]  
Rysio Ordynaryński[3]  
Juliusz Osterkaterwa[4]  
Waldemar Arabski[5]  
Marnel Kakuszyński[6]  
Wacio Grubiański  
Irena En-Grosser Spolska  
Stanisław Bezstroński[7]  
Dziadek  
Stanisław Gadaliński[8]  
Minister Machalski  
Ignacy Loyla Abderewski[9]  
Poseł Drągal  
Ignacy Gdaczyński[10]  
Albert Ziemiański  
Szymon Langenazy[11]  
Wojciech Trąbczyński  
Poseł Witoś  
Tuwimes Sokraczący[12]  
Adolf Neuwierciński  
Dr Bi-Ba-Boy[13]  
Jenerał Harceller  
Ppułk. Wieniawa-Vient-En-Avant[14]  

Prolog

(Wychodzi Pikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę).

Panowie i panie! Miejcie tę naturę,
Nie patrzcie się na siebie, ale prosto w dziurę.
W domku naszym się dziura za chwilę otworzy,
Kolejno się pokażą nasi lokatorzy.
W domku mamy ich wszystkich, ciasnym lecz chędogim,
Aplauz dajcie należny naszym gościom drogim.
Chcecie zbadać ich bliżej? Już są na papierze
Pierwszą szopkę warszawską we wdzięcznej ofierze
Składają wam

                              Pikador, jego koń
                              i jeszcze jedno zwierzę.

Akt I

Scena I

(Wychodzi Lornetkowicz).

Lornetkowicz  

Nawet tu puchy. Ładna sytuacja,
Na widowni stagnacja, na scenie stagnacja,
Zrobiłbym dla rozmaitości na początek
Jaką rzeź, ale niema niewiniątek.
Jedno było niewinne --- i to djabli wzięli,
"Wierną kochankę" w prasie mi zerżnęli,[15]
Kończył mnie już Kończyński, dobijałem lądu,[16]
Dziś wyglądam, jak stary "Burmistrz demimondu",[17]
Jedno mi pozostało, aby cześć ocalić ---
Umówić się z Zelwerem[18] i razem się spalić.[19]

Scena II

(Wchodzi prezes Gadaliński).

Gadaliński  

Drogi dyrektorze! Czasu mam niewiele,
Bo to dzisiaj raut gruziński i czeskie wesele,
O siódmej na Wiedeńskim witam posła Maksę,
O ósmej dorożkarzom daję nową taksę,
O dziewiątej na Pragę przyjeżdża Fern-Andra,
O dziesiątej wyciągam syna ze "Skamandra",
Zajęty jestem wściekle jak dzień Boży długi,
Lecz zawsze dyrektorze, na twoje usługi.
Jeżeli jaka luka jest w repertuarze,
Powiem wszędzie i wszystko co dyrektor każe.

(śpiewa na melodję "Sztajerka")

Gdy prezes gada, słucha go rada
Oj di ra da ra da, oj di ra da ra
Płynie tyrada, rada jest rada,
Oj di ra da ra da hopsa!
Przyjazd czy wyjazd, objazd czy zjazd,
Wiec akuszerek czy związek miast,
Gość z Gwadelupy, z Indji czy z Czech,
Pan prezes gada --- hop siup!

Pogrzeb mikada --- pan prezes gada
Oj di ra da ra da, oj di ra da ra
Przyjazd Askwita --- pan prezes wita,
Oj di ra da ra da hopsa!
Obchód czy pochód, wychód czy wchód,
Rozchód czy dochód, zachód czy wschód,
Nansen, Kościuszko, Dante, Verdun
Pan prezes gada --- hop siup!

Pierwsza brygada --- pan prezes gada
Oj di ra da ra da, oj di ra da ra
Lada parada --- pan prezes gada,
Oj di ra da ra da hopsa!
Curie Skłodowska, Joanna D'arc,
Żołnierz nieznany czy wschodni targ,
Śląsk, Żeligowski, quatorze juillet
Pan prezes gada --- hop siup!

Styczeń i luty, marzec i kwiecień,
Oj di ra da ra da, oj di ra da ra
Czerwiec i sierpień, grudzień i wrzesień,
Oj di ra da ra da hopsa!
Lipiec, listopad, październik, maj,
Co dzień rocznicę ma inny kraj,
Gadaj gaduła, a to ci raj,
Więc prezes gada --- hop siup!

(wybiega)
Lornetkowicz  

Nagadał i uciekł! Niema na to rady
Nie wystarczą w teatrze same miejski rady

(śpiewa na mel. "Z dymem pożarów")

Z dymem pożarów, z rozlewem krwi bratniej
Do Ciebie, Panie, podnoszę mój głos,
Już dyrektorem jestem raz ostatni,
Od takich posad siwieje włos.

Z dymem pożarów poszły moje sceny
Spalił się teatr, we mnie ogień zgasł,
Jak Kochanowski śpiewam oto treny,
Wdzięczny Kempnerze nie porzucaj nas!

I chodzę drogą coraz bardziej śliską,
Syty już chwały i tryumfu syt,
Oddałem "Muzy" dziś na Świętokrzyską
Handluje muzą jeden z drugim żyd.

"Wierną kochanką" jest mi Fijałkowski
I szumią Hertze niby "młody las",
Żeby mi wody z głowy dał Pieńkowski,
Możeby pożar nielitośny zgasł.

Dwaj, Lorentowicz i Librowicz, malce
Robią wszak wszystko, co się tylko da,
Wystawiam sztukę, on pomaga w walce,
Pomoc na scenie i widowni da.

Oto ostatnia "polska pieśń miłosna"
Kochał mnie jeden i to też był stróż!
Więc kiedy umrę, o chwilo żałosna!
Taki mi napis na grobowcu złóż:

"Tu leży biedak, który nie chciał za nic
Opuścić stolca, choć już ani rusz,
Płakał --- i nie chciał wrócić do Pabjanic
Odejdź przechodniu --- i cylinder włóż.

(wychodzi)

Scena III

(Wchodzi Osterkaterwa)

Osterkaterwa  

To jam jest ten przechodzień, przechodzień Katerwy,
On tu gada i biada, ja czekam bez przerwy,
Nie jest tak trudno być Lornetkowiczem,
Ja niewiele dziś znaczę, on także był niczem.
Przeskoczę przez Redutę i zwalczę przeszkodę,
Kupię duży cylinder i zapuszczę brodę,
Wzrost sobie wyświdruję, twarz sobie pożółcę,
A tymczasem adeptów wychowuję w szkółce.

(Śpiewa na melodię: "Ojciec Wirgiljusz uczył dzieci swoje"...)

Ojciec Wirgiljusz uczył dzieci swoje,
A miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje,
Hejże, Krotke, hejże ha!
Róbcie wszyscy to co ja!
      Stary Wirgiljusz uczył Horwatową,
      Umarł Wirgiljusz, ona grywa zdrowo,
      Ma w Reducie istny raj!
      Woła Krotke: w to mi Snaj!
Bije dziewiąta, patrzę na zegarek,
Chodź Mazaraki, przybliż się Mazarek!
Kiedy krzyknę raz, dwa, trzy,
Uzmysłowcie moje sny!
      Coś mi niedobrze dzisiaj jest z Porębą,
      Stoi od rana z rozdziawioną gębą,
      Biedny trzyma się za brzuch
      I przeżywa aż za dwuch!
Nową w teatrze budujemy erę:
Snaj bez suflera mówi "terefere",
Benda także dobrze gra,
Z Zdzitowieckim dziecko ma.
      Dzionek skończony, słońce się ukrywa:
      "Popatrz, Wandeczko, jak ono przeżywa!"
      Teraz, dzieci, teraz czas,
      Śpijmy, śpijmy wszyscy wraz.

(mówi)

Mnie strzelać nie kazano. Wszedłem na udziały.
Jedną niesmaczną rolę grywam przez rok cały.
Adeptek i adeptów za mną są szeregi,
Zakochane jak "Balwierz" --- "bielsze ponad śniegi".
Naprzeciwko ratusza grzmi, huczy bez przerwy
Jak głaz bodący morze --- Reduta Osterwy.
I wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre aktorów czynność,
Na koniec bez potrzeby pełnią swą powinność,
"Papierowy kochanek" zużyty na papier,
Próżno. --- "Wojna i miłość" tępy ciągnie rapier,
W klęsce i rozgardjaszu, pośród wrzawy bitwy,
Wystawiają "Balwierza" --- chwytają się brzytwy!
Krzyczę, wołam o "Pomstę", modlę się do Pana:
Kiedyś była Ordona --- dziś będzie Orkana!
Wreszcie wśród kul poświstu, w ogniu armat jasnym,
"W małym domku" się skryję, choć własnym, lecz ciasnym.
Znów zaczynam od "Ewy", próbuję na nowo,
Chcę przerazić: wystawiam samą Horwatową,
A gdy widz niespokojny na krześle się wierci,
Wysyłam Hochenlinder i huzarów śmierci ---
Gdy i to nie pomoże --- wyznam w tajemnicy
Wrócę tam, skąd przyszedłem, do "Dziwnej ulicy"
Nim odejdę --- wysadzę! Będzie w prasie huczek
I z Reduty Osterwy zostanie Maluczek.

(wychodzi)

Scena IV

(Wchodzi Szi-szi)
Szi-Szi  

Gdzie są autorzy szopki? Dlaczego nie u mnie
Wystawili tę szopkę? Bardzo nierozumnie!
Cała prasa ocenia dziś moje wysiłki ---
Teatra me prawdziwe artyzmu przybyłki,
Nie namawiam was przecie, by o późnej porze
Iść do nory i kryć się w ciemnej Elsynorze...
Gdzie Witkacyk murzyński, na głowie z tumorem,
Metafizyczny pępek wyciąga z uporem.
Nie tak w moich teatrach akcja się rozwija,
Widownią senzacyjną jest szyfmańska scena.
W "Polskim" była kobieta, co teatr zabija:
Grubiańskiego autora Przepiękna Helena,
Mam giest szeroki! Białą rzucam rękawiczkę,
Gdy sztuka pójdzie dobrze --- chętnie dam zaliczkę.
Jeśli się nie zgodzicie --- znam publiki gusta ---
Mojego "Pankracego", wystawię "Augusta".

(śpiewa na mel.: "Gdy się puszczam w miłem vis-à-vis" z "Kuzynka z Honolulu"; refrain na nutę "To musi być hiszpanka").

      Niechaj pisze dobrze czy też źle,
      Ja wiem jeden, czego miasto chce.
      Niech kosztuje krzesło pół dolara,
      Sto kompletów będzie Savoire'a.
Choć Wyspiański miał ładniejszy styl,
Lecz Grudzińskiej kiepski dezabil
Wacio woła: "Cóż za podła sfera,
Widzę majtki nie od Zmigrydera".
      Łazienki Drabik robił mi sam,
      Cóż po łazienkach bez nagich dam?
      Czyżbym Junoszę poprosić mógł,
      By zagrał w którejś z tak głupich sztuk?
Fredrę mi Siedlecki chwalił raz,
Lecz na Fredrę zawsze będzie czas.
Kiedrzyńskiego grać, kto w Boga wierzy!
Będzie świństwo, kiedy się odleży.
      Szekspir też poparcie w prasie ma,
      Nawet Krzywosz mówi: "Niech pan gra ---
      W cienkich majtkach puść pan tego Puka
      Panna w spodniach --- toć to moja sztuka!".
Moliere'a Rabski nie lubi, nie,
Mówi, że strasznie zestarzał się,
Że przedtym także mało był wart,
Że lewatywa --- to żaden żart.
      W tę sobotę przyjdzie ludzi huk
      Na północnik nowych polskich sztuk.
      Skandal, zbrodnie, gwałty, apostazja,
      Wszystko to, co lubi burżuazja.
Każdy prosi, by go w nocy grać
Dla tych, którzy późno chodzą spać.

Scena V

Głos  z za sceny:

Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi,
Obudź się Szi-szi, nowy nadchodzi.

(Wchodzi Rysio Ordynaryński. Śpiewa na nutę: "W lasku Ida...").
Rysio Ordynaryński  

Ach w lesie jeszcze trzy teatry,
Trzy teatry w lesie są ---
Po pustych salach dzikie wiatry,
Dzikie wiatry huczą i dmą!
"T. T. S." Ci dyrektorzy
Gdy z nich który forsy chce
"T. T. S." Ci dyrektorzy
Na sposoby biorą się. ---

(Śpiewa na mel.: "Gdym ja w Beocji mieszkał kraju")

Gdym był w teatrze u Reinharda
Chwalili wszyscy mój bon-ton,
Dziś mi przypadła dola twarda,
Chociaż w teatrze puchy są.

Wielbił mnie New York, Paryż, Londyn,
"Gaj weg" powiedział do mnie Craig
Dzisiaj jam tylko niski blondyn,
Z Craig'a się w greka zmienił człek.

Dziś jam kuzynek z Honolulek
A Lulek Szyller to mój brat,
Ostatni walczyk zagram czule,
Good by! gudłaj --- i jadę w świat.

Pisały o mnie Temps --- Figaro,
Pytlował o mnie sam Peel Mell.
Zostawiam Pytla i Figara
I em juw britich --- wery well!

Miałem aktorów cały eden,
Jak trzodę gnałem! --- Dziś jest źle,
Dziś został pastuch tylko jeden,
Jedna Owczarska pasie się!

Więc proszę szczerze, proszę łaski,
Nad tem, co było, stawiam krzyż.
Jam dyrektorem jest bez maski,
Zdemaskowany mój prestige!

Oto jest koniec mej afery.
Warszawa dziś mnie dobrze zna ---
Ach! Idźcie wszyscy do cholery,
Wszak Heller za to płacić ma! ---

(odchodzi)

Scena VI

(Wchodzą Arabski i Tuwimes Sokraczący)
Arabski  Ktoś się za mną włóczy wciąż.
Tuwimes Sokraczący  Ktoś przedemną ciągle stąpa...
Arabski  

Kurjer duży, pensja skąpa,
Własne trwogi, zbrodnie, sny,
Własne brudy, podłość, kłam
Mam, zanadto dużo mam.

Tuwimes Sokraczący  Zacz kto?
Arabski  Błazen!
Tuwimes Sokraczący  Rabskiej mąż!
Arabski  Salve smyku!
Tuwimes Sokraczący  

Ojcze byku!
Asan się zalewa łzami,
Duszę krwawi, serce krwawi,
Ale znać z acana mowy,
Że jest u Lewentalowej.
Zaśpiewałeś kruczy ton,
A słyszałeś kiedy, zwierzu,
Jak dźwięczy i śpiewa on.

Arabski  Zygmunt... Zygmunt...
Tuwimes Sokraczący  Olchowicz!
Arabski  

Nocą przyszedł raz do mnie i Konrad i Gustaw,
Ból mi w serce się wkręca, niby ostry świder,
Byłby to sen proroczy według wszelkich ustaw,
Lecz Konrad był Olchowicz a Gustaw Zmigryder!
      Jam tu tylko mimochodem,
      Narodowy wiodę taniec,
      Przed narodem idę przodem
      W dłoni kaganiec, na twarzy kaganiec.
      Jutro jadę do Poznania
      Będę już nie do poznania,
      Tam mnie cały lud wybierze,
      A ja w "Warszawskim Kurjerze"
      Także wybiorę, lecz pensję,
      Żegnając ciocię Hortensję,
      Która zaleje się łzami.
      Wybieraj, wybieraj mnie N. D.
      Dzisiaj między niewiastami,
      A jutro w Sejmie zasiędę.
      W piersi mam zapał młodzieńczy,
      Rozedrę szaty, pokażę... ohydę,
      Kończyc me dzieło uwieńczy,
      Lecz najpierw rozprawię się z żydem:

(śpiewa na melodję "Majufesu")

Czają się, czyhają jakieś widma z za węgła,
Śmiech szatański z mroku brzmi,
Na mnie i na Polskę się ta moc sprzysięgła
Wierzcie, wierzcie mi!
Dąbale, fornale,
Kwapińczyki, Stapińczyki, Bartki,
Wszystkim zaś rządzi żyd,
Patrz "ulotne kartki".
      Same żydy, same żydy,
      Krzyczę, ryczę, wołam,
      Jak się pozbyć tej ohydy?
      Żydy dookoła!
Uprzedzałem, ostrzegałem, że się już zbliża
Ten co tego, co to pan już wie!
Błagał mnie, zaklinał w liście Foch z Paryża:
"Cher Wuer, sauvez!"
Parsknęło, wierzgnęło
Coś w hotelu rzymskim,
Z mroku zaś wylazł ktoś:
Witos ze Słonimskim:
      Same żydy, same żydy,
      Krzyczę, ryczę, wołam,
      Jak się pozbyć tej ohydy?
      Żydy dookoła!
Galicjanie, Skamandranie, Lojd Dżordż i cheder
Rosner, Putek, Patek, Pat,
Z tą kampanją spisek uknuł sam Belweder
I markiz de Sade.
Wszędzie wróg! Gdybym mógł
Choć w rodzinie znaleźć pocieszenie,
Lecz i tam także mam
Ładne przedstawienie:
      Same żydy, same żydy,
      Krzyczę, ryczę, wołam,
      Jak się pozbyć tej ohydy?
      Żydy dookoła!

(wychodzi)

Scena VII

Tuwimes Sokraczący (sam)
Tuwimes Sokraczący  

Człowiek z epoki Lewentalu i kamienia żółciowego!
Niech parska koń arabski, nie koń ale wałach,
Nic mi kartki ulotne nie przyczynią złego,
Znamy się nadto dobrze na takich kawałach!
Ja jestem echt najpierwszy literacki cymes,
Juljanus Czyhający, Sokraczący Tuwimes!
Rypcium pipcium, chodź Ksantypciu!
Na noże!
Bucham cały poezją, sklep liryk otworzę!
Wybuduję domy zielone, czerwone,
Oj Dido! oj Łado!
A wszystkie okna otworzone!
Jam słopiewca, pralechoń, straszny gdy się gniewam,
Teraz jestem łagodny --- krakowiaki śpiewam:

(śpiewa na melodję "Krakowiaka")

Prostuje się droga,
Minął czas uniesień,
Czyhałem na Boga ---
Dziś mam siódmą jesień.
      Dobra jesień siódma,
      Lepsza niźli żadna,
      Tęga była wiosna,
      Jesień tylko... ładna.
Wyleciałem z Łodzi
Do Skamandra prosto,
Dzisiaj nic nie szkodzi:
Pisujemy z siostrą.
      Ćwierkam, ćwierkam słodko,
      Na melodję rzewną,
      Dobre są słopiewnie,
      Ale nie na pewno.
Woda, Wanda, Wende,
Nie zgaśnij "Ignisie"!
Ja wydawać będę,
Póki jeszcze tli się.
      Wycinam hołówce,
      Kościelskiego skrobnę,
      "Wszak" --- krzyczy Mortkowicz,
      "Dam, lecz nie mam drobne".
Umarł już Sokrates
I leży na desce,
Żeby mu zagrali
Zatańczyłby jeszcze! ---
      Chociaż umarł dawno
      Rady na to nima,
      Sam Sokrates tańćzy
      Tu-stepa Tu-wima.

(wychodzi)

Scena VIII

(Wpada Wojciech Trąbczyński).
Wojciech Trąbczyński  

Panowie! Jestem dyrygentem,
Sam także władam dętym instrumentem,
Ale tchu mi brak często. Sejmową buławą
Dyryguję na lewo, a zwłaszcza na prawo.
Grywam różne opery, repertuar duży,
Jednych bawi to bardzo, zasię innych nuży,
Jedni biją oklaski, a inni sobaczą,
Ludowcy grają chętnie "Rycerskość wieśniaczą",
Endecy, enzetele przy codziennych pracach
Popisowe swe role grywają w "Pajacach".
Lewica wciąż chce wznowić stare przedstawienia,
Belweder na prawicy w "Straszny Dwór" się zmienia.
Każdy chce co innego, każdy pali mówkę,
Stary rabin Perlmutter zachwala "Żydówkę".
Witos robi operę i wielką mam bidę,
Chce znów wrócić do rządu i woła: "A idę"!
Nastawiam instrumenty, rozdaję rejestra,
Posłuchajcie więc państwo, jak brzmi ma orkiestra.

(śpiewa na mel.: "Parada wojskowa").

Zaczyna bęben albo smyk,
Cymbały się odezwą w mig,
Fujary potem w pisk i kwik,
A stare trąby zaraz w ryk.
      Sejmowa gra orkiestra, orkiestra, orkiestra
      Akompanjują krzesła,
      Pulpity w sufity
      Akordem walą bum!
Coś puka tu, coś świda tam,
Wojdyła gdyczy, gwałt i kram,
Ciańciara coś i bucznie rżnie,
A tam czyjś głos rozperla się.
      Sejmowa gra orkiestra, orkiestra, orkiestra
      Akompanjują krzesła,
      Pulpity w sufity
      Akordem walą bum!
Potoczek szemrze, trzaska mróz,
Woźnicki skrzypi nieczem wóz,
W Małupę łupią zejdy dwie,
W Samego siebie Hirszhorn dmie.
      Sejmowa gra orkiestra, orkiestra, orkiestra
      Akompanjują krzesła,
      Pulpity w sufity
      Akordem walą bum!
Dąbalem Rosset bije w stół,
Na Putka ryczy Gdyk, jak wół,
W spluwaczkę wali ktoś co sił,
Jak gdyby to Zamorski był.
      Sejmowa gra orkiestra, orkiestra, orkiestra
      Akompanjują krzesła,
      Pulpity w sufity
      Akordem walą bum!

(wychodzi).

Akt II

Scena I

(Wchodzi Albert Ziemiański i mówi)

Psze uprzejmie szanownego pana dyredaktora z kremem. Bułeczki z masłem idą, jak lód, lody idą jak po maśle, bułeczki zostały, na Kredytowej jeden interes, na Mazowieckiej proszę uprzejmie z kremem drugi, mnie naturalnie nikt przez słomkę nie wciągnie, samochód mam owszem rzeczywiście drożdżowy, raz czekolada, proszę bardzo, proszę zaraz, dwa zerka na lewo...!

(śpiewa na mel.: "Paragwaju")

1. Król kremu tortów, cukru,
Faworków i lukru,
Mistrz pączków, ciastek, kawy,
Faworyt Warszawy.
Tłustego cukiernika,
Zna przecież publika,
Mam wiecznie gości huk,
Smakoszów bóg.
Migdałowo-marcepański
Herbu Drożdże --- władca pan
Słodki książę na ziemiańskiej,
De Wanilja --- Mazagran.
Gość mój dobrze je i pije,
Co za dziw, że do mnie lgnie,
A ja tyję, tyję, tyję
I publiczce kłaniam się.
Choć gani ten i ten
Podskoki ciągle cen,
Ja swoje czynię dumnie,
U mnie tłumnie, rojno, szumnie,
Kawa, krem
Tort qualité suprême.

2. Wciąż liczne rzesze karmię,
Cywilów i armję,
Więc pociąg mam z tej racji
Do aprowizacji.
Gdy mnie poprzecie państwo,
A zwłaszcza ziemiaństwo
Ministrem będę --- ach ---
Mój atut --- fach!
Dawałbym wam aprowizację,
Jakiej dotąd nie dał nikt,
Lody, kremy i fiskacje,
Taki mielibyście wikt.
Ciastka dałbym --- raj nieziemski ---
Czekoladę kubłem lał!
Mój zaś wspólnik, jako skępski,
Objąłby finansów dział.
Wprowadziłbym regime,
Z kelnerów stworzyłbym
Gabinet pierwszorzędny,
Bo usłużny i oględny.
Więc messieurs,
Poprzyjcie, proszę, mnie!

(wychodzi)

Scena II

(Wchodzi Neuwierciński. Śpiewa na mel. "Yankee doodle")

Jestem Neuwert --- kalamburda,
Temu służę, kto mi wór da
Wszystko furda --- sypię z wrzaskiem
W oczy góry z piaskiem.
      "Rej w Babinie", "Smocze gniazdo"
      Niegdyś były moją gwiazdą,
      Dzisiaj krótki mam proceder:
      Został mi Belweder.
Sowizdrzalskie mam maniery,
Wczoraj high-lif --- dziś afery,
Hochstaplery, Zmigrydery,
Bródno Kadawery!
      Od Szekspira do Szapira,
      Zawsze tomik się uzbiera,
      Pułaski, choć w Ameryce,
      Także go pochwycę.
Życie szło mi górnie, szczytnie,
Jak Meander starożytnie,
Dziś Skamander, młode żydy,
I to wszystko z biedy.
      Codzień rano miewam dreszcze,
      Pytam się w Rzeczpospolitej,
      Czy Erenberg aby jeszcze
      Nie odwalił kity.
Niech mi żyje długie lata!
Skąd na starość wziąć temata?
Djabli wzięli, żeby nie to,
Me "Liberum Veto".
      W ciągłej muszę żyć rozterce:
      Tu interes a tu serce,
      Wiercę Herce, gryzę Fryze,
      Chętnie wszędzie wlizę.
Jestem tam, gdzie duży nakład,
Już nie jeden zdrowo nakładł
Pismo moje dobrze, bite,
W rzeczy --- pospolite.

(mówi)

Szanowni państwo! Państwo-stwo --- Stwosz --- stwórzcie ---- państwo --- Stwosza --- Fosza --- ale sza-szabelka-belka --- belle compagnie --- pani --- pani rozumie --- umie umiera --- era --- erazma majewskiego --- Od czasu --- nie od czasu Estreichera --- który jest gross sein manuskrypt --- krypta --- grób --- kropka --- szopka --- szlus --- dowidzenia. --- Chciałem coś właściwie powiedzieć, ale...

(śpiewa)

Już miesiąc zaszedł, psi się uśpili,
I coś tam klaszcze za borem,
Znowu z redakcji kogoś pobili
Pod umówionym jaworem.

Scena III

(Wchodzi Bezstroński).
Neuwierciński  

Drogi redaktorze, chciałem biec na pomoc,
Czas taki niespokojny, a redaktor wychodzi co noc.
No jakże dziś z redaktorem?

Bezstroński  Byli i załatwili.
Neuwierciński  Gdzie?
Bezstroński  Pod umówionym jaworem.
Neuwierciński  

Już czas najwyższy dyrektora zluzować,
Od dziś z Waciem Moszkowskim będziemy tam nocować

(wybiega)
Bezstroński  (śpiewa na mel. "Siedzi sobie zając pod miedzą").

Siedzi Zajączkowski pod miedzą,
Pod miedzą,
Jak tam było, ludzie nie wiedzą,
Nie wiedzą,
Czoła mają pełne troski,
Może nie był Zajączkowski,
Może był, może był...
      Drukował garmontem "Poranny",
      "Poranny",
      Że w "Rzeczpospolitej" jest ranny,
      Jest ranny,
      Że szczękali ostrogami
      I machali też rękami
      Z całych sił, z całych sił.
Śle Sadzewicz dary bogate,
Bogate,
Gulardową wodę i watę,
I watę.
"Czczę" powiada "Cię niezmiennie",
Zmieniaj cztery razy dziennie ---
Okłady, okłady.
      Zaraz się w lewicy zrobił ruch,
      Zrobił ruch.
      Zapisują sobie: "To już dwuch",
      "To już dwuch".
      Ten i owy nad swym biurkiem
      Drżącą ręką skrobie piórkiem,
      Jest blady, jest blady.
Wpadł na Zamek Kornel zdyszany,
Zdyszany.
Woła: "Kaziu, kochany,
Kochany ---
Czytaj, piszą ci parobcy,
Że pobili moi chłopcy ---
Strońskiego, Strońskiego"
      Była ledwo druga, pełny blask,
      Pełny blask,
      Gdyby byli bili --- byłby trzask,
      Byłby trzask.
      Przy stoliku tuż siedziałem,
      Plusku, trzasku nie słyszałem
      Żadnego, żadnego".
"Wszystko jedno" --- rzecze generał,
Generał,
"Kto i kiedy kogo opierał,
Opierał.
Gdy minister nie pozwoli,
Nie dostałeś, choć cię boli
Po głowie, po głowie".
      Darmo więcbyś szukał prawdy ślad,
      Prawdy ślad,
      Widać było tak, jak pisał "Pat",
      Pisał "Pat",
      Skąd się będzie prawda szerzyć,
      Gdy nie będziem w "Pata" wierzyć,
      Panowie! Panowie!

(mówi)

Tak to bezstronnie-strońsko cierpię i bez miary!
Ja jestem dolar! Cierpię za dolary!
Dolary dolarami! Ignacem Ignacy!
Ale za ciężka praca nawet przy tej płacy.
Wrogów najwięcej ja mam pośród dziennikarzy!
Ciągle mnie spotwarzają! Za dużo po twarzy!

Scena IV

(Wchodzi Marnel Kakuszyński).
Bezstroński  Kto ty jesteś?
Kakuszyński  Polak mały!
Bezstroński  Jaki znak Twój?
Kakuszyński  Orzeł biały!
Bezstroński  Gdzie ty żyjesz?
Kakuszyński  W kraju polskim!
Bezstroński  A z kim pijesz?
Kakuszyński  

Z Markiewiczem i Czajkowskim,
Z Kasprowiczem i Ostrowskim,
Z Mackiewiczem, Nowaczyńskim,
Z Niklewiczem i Perzyńskim,
Z Gebethnerem i Fiszerem,
Z Winawerem, Gutnajerem,
Z Grycendlerem i z Breiterem.
Z enzetelem, z enzeterem,
Z zecerem i etceterem ---

Bezstroński  Dobrze, że nie z Belwederem.
Kakuszyński  

Dlaczego? Dobry Józio! Redaktor tak stroni!
Wojak! Rycerz! Ja jestem też soldat inconnu!
Z kochanym, drogim Józiem zdobędę armatę!
Dostanę Polonję restitutę --- albo Astorję restauratę!
Per Astorja ad astra! Przejdę do historji!
Ja własny, dożywotni stolik mam w Astorji.

Bezstroński  No, siedzę tu za długo! Kilka godzin...
Kakuszyński  Bitych!
Bezstroński  Adieu! Przechodzę do rzeczy bardziej pospolitych.
Kakuszyński  (śpiewa na melodję "O mój rozmarynie"):

O Rzeczypospolito rozwijaj się
O Rzeczypospolito rozwijaj się
Pójdę do Astorji ---
Tam usiądę w glorji
Przywitam się.
Pójdę do Astorji ---
Tam usiądę w glorji
Przywitam się.
      O Rzeczypospolito rozbijaj się,
      O Rzeczypospolito rozbijaj się,
      Ja znam i Strońskiego
      I Zajączkowskiego
      Przywitam się.
      Ja znam i Strońskiego
      I Zajączkowskiego
      Przywitam się.
O Rzeczypospolito rozpijaj się,
O Rzeczypospolito rozpijaj się,
Pójdę do Boqueta,
Mam swoje sekreta,
Przywitam się.
Pójdę do Boqueta,
Mam swoje sekreta,
Przywitam się.
      Dadzą mi cygaro, zaciągnę się,
      Dadzą mi cygaro, zaciągnę się,
      Coś mi w sercu zbiera,
      Gdzie tu są dwa zera?
      Przywitam się.
      Coś mi w sercu zbiera,
      Gdzie tu są dwa zera?
      Przywitam się.
Dadzą mi koniaku kochanego,
Dadzą mi konika smażonego,
I ostry widelec
I ostry widelec
Do boku jego.
I ostry widelec
I ostry widelec
Do boku jego.
      A gdy przyjdzie płacić za kotlety,
      A gdy przyjdzie płacić za kotlety,
      Płacić będzie wielu
      Kochany Marnelu
      Ale nie ty.
      Płacić będzie wielu
      Kochany Marnelu
      Ale nie ty.

(wychodzi).

Scena V

(Wchodzi Engrosser Spolska).
Spolska  (mówi):

I tu --- i tam --- i tu --- i tam ---
Tam --- tam i tu
Wszędzie gram ---
Sternowata śpiewnikuję,
Młodożeńca watosternię,
Szekspiruję, sofokluję, ibsenuję,
Antygonę, Desdemonę,
Trwam ---
I tu --- i tam --- i tu --- i tam,
Czik --- czik --- pam --- bam.

(Śpiewa na mel. "Kankan" z "orfeusza w piekle", refren na mel. "I temu troszkę").

1. Odkąd tylko polska mowa
Z powijaków wyszła w świat,
Pani Solska Grosserowa
Za poezją kroczy w ślad.
Z pominięciem pierwszych próbek
Świętokrzyskich kazań mdłych,
Jej zawdzięcza wszak Kadłubek
Powodzenie kronik swych.
Sarbiewskiego ona pierwsza
Przed papieżem mówić chce,
Reja umie co do wiersza,
Do Kromera pali się.
      Refr. Pierwsza przenika
            Czar Kopernika
            "O obrocie, o obrocie, ach, niebieskich ciał"
            Choć nie jej wina,
            Biernat z Lublina,
            A Modrzewski także, także dla niej strzelać się chciał.
2. Kochanowski, kurząc lulkę,
Rzekł jej --- "Lydjo! Nie wiem sam
Czy żałować mam Urszulkę,
Kiedy Ciebie obok mam"?
Ona na to: "Mój sokole!
Jeśli kochasz, wiernie służ ---
Napisz dla mnie dobrą rolę
I w Warszawie sztukę złóż".
Tak z przyczyny ócz zdradzieckich,
Wstają Hektor, Parys, chór ---
I w "Odprawie posłów greckich"
Oklaskuje Solską dwór. ---
      Refr. Morsztyn Hieronim
            Przysłał anonim
            A Andrzej Morsztyn przysłał, przysłał wierszy cały stos.
            A Starowolski
            Swój "Lament Polski
            Na nieszczęsny, na nieszczęsny biadujący los". ---
3. Coraz inni w wierszach słyną,
Ona, czary niecąc słów,
Raz jest Filis, raz Justyną,
Kiedyindziej Laurą znów.
Tak hoduje kwiaty z pączka
Aż poezji buchnął stos,
Na jour-fix'ie u Zajączka
"Powrót taty" mówi w głos.
Jako muza jest skrzydlata
W doli dobrej czy też złej,
Od Gallusa aż do Wata
Nowa sztuka hasłem jej.
      Refr. I "Króla ducha"
            I "Nóż do brzucha"
            Od litery do litery przewybornie zna,
            Wszystko na zmianę,
            Co drukowane,
            Tak Homera, Winawera, Baedeckera gra! ---

(wychodzi).

Scena VI.

(Wpada Drągal)
Poseł Drągal  

Towarzysze i towarzyszki! Ludu
pracujący i parcelujący! Zwracam się do was,
jako sowdepca, warszawski eresefeser!
Towarzysze! Proletarji wsiech stran objedniniajtieś!
Czyli inaczej mówiąc: proletarjaty ze wszystkich
stron się objadajcie! Słuchajcie mnie, bo ja mam
nosa w tych sprawach! A kolor jego jest czerwony!
Niech żyje ośmiogodzinny tydzień roboczy!
Radujcie się Radkiem! Wypchajcie się trockinami!
Niech żyje międzynarodowa czerwonka
od biegunka do biegunka!
Niech żyje czerwona dydektura!
Patrzcie się jak jest w Rosji!
Koleje za darmo! Jedzenie za darmo!
Mieszkanie za darmo! Opierunek i opieka za darmo!
Czy tak gdzie dotychczas było?

(Głos zza sceny:) Było!
Drągal  Było, cholero?! A gdzie?
(Głos:) Na katordze!
Drągal  Dałbym ja ci draniu, gdyby nie to, że jestem zajęty! Zajęli mnie i trzymają! Na ratuszu w pokoiku!
(Śpiewa na mel.: "Białego pokoika").
Drągal  

Pokoik taki mały,
Dwa kroki wszerz i wzdłuż.
Krzesełka dwa w num stały,
Przed drzwiami stoi stróż, (mówi: więzienny)
Żelazne proste łóżko,
Blacha w okiennej kracie ---
Odezwy pod poduszką,
Ot wszystkie sprzęty macie.
Serce uspokój --- myśli uspokój
Nadziejom zwiewnym wolę daj,
Tu jest ten pokój, czerwony pokój
Młodości mojej pierwszy maj.
Serce uspokój --- myśli uspokój
Nadziejom zwiewnym wolę daj,
Tu jest ten pokój, czerwony pokój
Młodości mojej pierwszy maj.

(Śpiewa na melodję: "Bartoszu, Bartoszu").

Dąbalu, Drągalu
Nie traćta animuszu
Strasznie wam do twarzy
W celi na ratuszu.
      Dobrze się ten śmieje,
      Co się ostatni śmieje,
      Narodzie kochany,
      Jeszcze miej nadzieję.
Przyjdzie czas, przyjdzie czas,
Weźmiemy rządy w dłonie.
Dąbal stanie dęba,
A Okoń okoniem.
      A który nie wierzy
      I mówi, ze to bajka,
      Takiego nauczy
      W mig czerezwyczajka.
Co było na wozie,
To będzie dziś pod wozem,
Burżuje, choroby,
Będziecie nawozem!
      Żydkowie, żydkowie,
      Oj dobre przyjdą czasy,
      Będzie szył Zaremba
      Czerwone portasy!
Ojczyzno! Ojczyzno!
Ojczyzno ukochana!
Jeszcześ mi za mało,
Jest pokarachana!
      Czekajcie, czekajcie,
      Niech tylko wyjdę z kucki,
      Dąbalem dam po łbie,
      Zakuję w "łańcucki"!

(wychodzi).

Scena VII

(Wchodzi Ignacy Abderewski. Śpiewa na mel.: z "Pięknej Heleny")

Jam jest małożnek Helenki,
Żonek Helenki, żonek Helenki.
Jam Spartaczów król,
Ach, jam Spartaczów król!
Do tej miłej piosenki,
      miłej piosenki, miłej piosenki ---
Pasję mam, bo to
Najlepsza z moich ról. ---
Irenki i Pannenki ---
Chwalą wdzięki me,
Bom jest małżonek Helenki
      Żonek Helenki, żonek Helenki ---
Expianister, exminister, be ni me.

(Śpiewa na mel.: "Na wysokim zamku").

Na warszawskim zamku
Siedziałem ja z mamką
Trzymała mnie na kolanku
      Ona i rodzina
      Strakacz i Lucyna
      --- Gdzież rozkoszna ta godzina?
      O rodacy! O rodacy!
      O, mój kraju, zgorsz się, zgorsz!
      Stroński poci się przy pracy,
      A Ignacy ciągle w Morge.

(Śpiewa na mel.: "Menueta" Paderewskiego).

Grałem, laurów nazbierałem,
Ale się rozstałem z taktem i pedałem,
Powiadam wam,
Straszny kram
Mam!
Nie stroję już fortepjanu,
Nie stoję przy mężach stanu,
Lecz panu z mego organu
Wciąż czeki ślę!
      Zwodzi mnie ten mój dobrodziej
      Pisze, ze się na mnie cały naród godzi,
      Że jeszcze dzień,
      Jeszcze dwa,
      A
      Dostanę pilną depeszę
      I do Warszawy pospieszę
      I cały naród ucieszę,
      Gdy zajmę tron!

      (muzyka gra w dalszym ciągu).

Abderewski  (mówi, zomarzony): Ach, jak ja lubię być prezydentem Polski! Jakby to było pięknie! Jaki rząd stworzyłbym! Stasiek --- prezes ministrów, nawrócony Skulski --- prezes magistrów, Jentys --- kultura, arcybiskup --- poczta, Helenka --- sprawy wewnętrzne i rolnictwo publiczne, Strakacz objąłby zagranicę, a ja objąłbym Strakacza, Dąbrowski zostałby Dubanowiczem, a Dubanowicz wziąłby finanse...

Scena VII

(Wchodzi Minister Machalski).
Machalski  

Co za finanse? jakie finanse? kto finanse?
Czyś pan już wypełnił formularz daninowy?
Jakie pańskie imię?

Abderewski  Olbrzymie!
Machalski  Gdzie mieszkasz?
Abderewski  Wśród lądów i wody.
Machalski  Zawód?
Abderewski  Same zawody.
Machalski  Żona?
Abderewski  

Hoduje kury. Jestem biedny grajek.
Niech pan poprosi żony, to da parę jajek.
Ale chciałem zabłysnąć i na innem polu,
Zapisze mnie historja --- i to na "Brystolu"

(wychodzi).
Machalski  

Kiepsko, jak dotychczas, idzie ta danina.
Grubiński "Pocałunek" przysłał i "Lenina".
Baytel dał szybkę z okna i małpie zwierciadło,
Hiszpański jeden korek, damskie sznurowadło,
Gebetner przysłał Wolffa, a Wolff Gebetnera
Prosiłem Ordyńskiego, posłał do Hellera.
Od Szereszewskiego mam paczkę Delice'a
Spis potraw od Langnera dostałem od Spiessa.
"Kurjer Polski" mi przysłał Lińskiego z wywiadem,
Skirmunt jest mi niechętny, wykręca się zadem.
Stesłowicz mi pocztówkę przysłał z pozdrowieniem,
Berent posypał próchnem i żywym kamieniem,
Przesmycki dał chimery, otrzepał je z kurzu,
Siedlecki --- wóz Grzymały i konia na wzgórzu,
Sejm dał słowo honoru, pan prezydent rękę,
A ja zamiast daniny, dam o niej piosenkę:

(Śpiewa na nutę: "Prosiłem ją").

Prosiłem ich, jak na kweście,
Żeby dali, dali raz nareszcie,
Ową daninę.
Ale oni mi nie dali
Bo się czegoś, czegoś bardzo bali,
Oj da dana --- moja dana
Miła danino!
      Prosiłem ich na fotelu,
      Żeby dali, bez fortelu,
      Bez fortelu na fotelu
      Ową daninę.
      Ale oni mi nie dali,
      Od Michalskich mi nawymyślali!
      Oj da dana --- moja dana
      Miła danino!
Groziłem im na komisji,
Że się podam, podam do dymisji,
Do dymisji na komisji
Przez tę daninę.
Ale oni się nie bali,
Jeszcze mnie do tego namawiali,
Oj da dana --- moja dana
Moja danino. ---
      Prosiłem ich: moi mili,
      Gdybyście ją chociaż uchwalili ---
      I po chwili uchwalili
      Ową daninę.
      Uchwalili --- pal ją licho ---
      Ale w duchu sobie nucą cicho:
      Oj da dana, że nie dana
      Będzie danina!

(wychodzi).

Akt III

Scena I

(Wchodzi Grubiański).
Grubiański  

Teraz się, proszę państwa, podniesie kurtyna.
Choć dzisiaj wyjątkowo nie grają "Lenina",
Jednakże już od wczoraj zabrakło biletów,
Szopka ma zapewnionych 50 kompletów,
Budzi wielkie zajęcie w eleganckim świecie,
Specjalnie ją polecam wytwornej kobiecie,
Subtelne podniebienia pań mile połechta
Wykwintny żart, piosenka i ciastko Albrechta
Dla naszych dyplomatów --- niejedna --- pigułka,
Czytaj "Bunt" i "Zabawę" (E. Wende i Spółka).

(Śpiewa na mel.: "Miała babuleńka").

Mają się przemienić polityki kursa,
Beze mnie Warszawy nie ma jak bez Lourse'a
      Ref. Fik --- mik --- fik --- mik
      Hopsztynder --- Grubinder,
      Hopsasa, vivat prasa
      "Kochankowie" --- w Pikutkowie
      "Pijani" --- świetnie grani
      "Lenina" do Berlina
      Janina, Alina
      Messalówna, Szmolcówna
      Ojdana Szyfmana
      Caillavetta --- kobieta.
      Caillavety --- komplety
      moratorjum --- suspensorjum,
      bez suflera --- Schnitzlera,
      Kaweckiego, Piłsudskiego,
      "Porannego Kurjera".
Czyżby ktoś w Warszawie przeżył dobrze ranek
Bez moich recenzyj a przynajmniej wzmianek?
      Ref. Fik --- mik --- fik --- mik itd.
Codziennie czytają ludziska ciekawi,
Czem "Polski" zachwyca a czem "Mały" bawi
      Ref. Fik --- mik --- fik --- mik itd.
Gdyby mnie zabrakło którego miesiąca,
Któżby wiedział, która jest "olśniewająca"?
      Ref. Fik --- mik --- fik --- mik itd.
Gdybym tak, broń Boże, dostał bólu głowy,
Byłoby to samo, co strajk tramwajowy.
      Ref. Fik --- mik --- fik --- mik itd.
Jak jedne Łazienki i ogród Krasiński
Tak jeden jest "Wacio" --- to znaczy Grubiński.
      Ref. Fik --- mik --- fik --- mik itd.

Scena II

(Wchodzi Poseł Witoś).
Witoś  Dobrze, że pana spotykam! Chciałem się przenieść do pańskiej rubryki. Erynberga poza Piłsudskim i Nowaczyńskim nikt już nie czyta, możeby pan tak coś o mnie jak o Szmolc... naprzykład: uroczy pan Witoś w olśniewa...
Grubiański  Więc może tak: "Pan Witoś jest zawsze sobą... Jego łabędzi śpiew umierającego łabędzia Haliny Szmolcówny tak żywo nam przypomniał czarujące piruety". A dalej o toaletach: Nowe toalety pana Witosa, jak gdyby żywcem z pod igły pana Hersego i pani Zmigryderowej wyszłe...
Witoś  Przepraszam pana... to już chyba będzie za dużo.
Grubiański  E! Chyba pan nie czytał, co się u nas o dąbskim pisało... Niech pan jutro czyta wzmianeczkę... Teraz uciekam... W sali "Luna-Dowborczyk" idzie dzisiaj mój Lenin, przetłomaczony z żargonu z powotem na polski. Do widzenia, Wicek! (wybiega).
Witoś  Do widzenia, Wacek!
Grubiański  (wraca) A propos: czytał pan "Baj --- baju --- baj" E. Wende i Spółka, nowa okładka Stanisława Rzeckiego? Poleca się dla naszych milusińskich w Sejmie. Cztery wydania, ani jedno jeszcze nie wyczerpane. Wszystkie egzemplarze opisane przez autora w "Kurjerze Porannym". (wybiega)
Witoś  Ja ta mam własne Baj --- baju --- baj!
(Śpiewa na mel.: "Pod górę mnie wiedą"):

Rycą wołki, rycą
Żałośnie z obory;
Oj, szykuj się, Wincenty,
Niedługo wybory!

Płynie woda, płynie
Po Bardlowym młynie,
Oj, cosik opowiada,
Że skandal w rodzinie.

U matuli w sieni
Stokroć się czerwieni,
Oj, co mi po stokrocie,
Gdy mi fotel wzieni!

Stoi sejm na Wiejskiej,
Nie na Marszałkowskiej,
Oj, trzeba mu wieśniaka,
Panie Ponikowski.

Gadał Bryl i gadał
Do arcybiskupa,
Oj szkoda i gadania,
Gdy biskup nie słucha.

Chałupeczka niska,
Bo wierzchosławicka,
Oj, trzeci dom w Berlinie
Budują dla Wicka.

Górą chłop od Piasta
Do Mieszka pierwszego,
A od Pierwszego Mieszka
Do mieszka pełnego.

Szumi gaj, szumi las,
Pszenica i żytko,
Oj, zamiast śpiewać, pójdę
Sprzedam żytko żydkom.

(wychodzi).


Przypisy

  1. Jan Lorentowicz
  2. Arnold Szyfman
  3. Ryszard Ordyński
  4. Juliusz Osterwa
  5. Władysław Rabski
  6. Kornel Makuszyński
  7. Stanisław Stroński
  8. chodzi o Ignacego Balińskiego (1862-1951}, prawnika, publicystę a także działacza społecznego, który w latach 1819-1927 był prezesem rady miejskiej Warszawy. Był on ojcem Stanisława Balińskiego (stąd być może błędne imię wydrukowane w Szopce)
  9. Ignacy Padarewski
  10. Ignacy Daszyński
  11. Szymon Askenazy
  12. Julian Tuwim
  13. Dr Tadeusz Boy-Żeleński
  14. Bolesław Wieniawa-Długoszowski
  15. "Wierna kochanka" --- sztuka Mieczysława Fijałkowskiego, wystawiona w 1921 r. w Teatrze Rozmaitości.
  16. Tadeusz Kończyński --- dramatopisarz, prozaik, w 1920 r. był dyrektorem Teatru Dramatycznego.
  17. "Burmistrz demimondu" --- aluzja do tytułu dramatu M. Maeterlincka Burmistrz ze Stylmondu, wystawianego w Teatrze Rozmaitości w sezonie 1920/21. Demi-monde (z franc.) --- półświatek, środowisko kobiet lekkiego prowadzenia się.
  18. Aleksander Zelwerowicz --- aktor, reżyser, pedagog.
  19. jest to prawdopodobnie aluzja do niewyjaśnionego pożaru Teatru Rozmaitości, który miał miejsce 2. listopada 1919 r.
AutorPikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę +
Data wydania1922 +
Kluczpikador-pierwsza-1922 +
Miejsce wydaniaKraków +
NazwastronyPierwsza szopka warszawska +
RodzajBook +
TytułPierwsza szopka warszawska +
WydawnictwoInstytut Wydawniczy "Musarion" +