R - Julian Tuwim: Rzecz czarnoleska
Wszyscy nasi romantycy zdychali do lipy czarnoleskiej owianej chłodnymi wiatrami, rozśpiewanej słowikami i szpakami, rozbrzęczanej pszczołami biorącemi miód "który potem szlachci pańskie stoły", a ona "swym cichym szeptem sprawić umie snadnie, że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie". Ta lipa była dla nich symbolem szczęścia --- staropolskiego, Zygmuntowskiego, złotego, dla nich nieosiągalnego. Dlatego i Norwid, walcząc z romantyzmem spleenem, chciał "czarnoleskiej rzeczy", by mu uleczyła serce; zagrał na złotostrunnej lutni Kochanowskiego i --- jeszcze mu było smutniej. Oczywiście, skoro z lutnią Jana nie wróciła Polska Zygmuntowska. Ale dzisiejsi poeci, wyleczeni z "romantycznego smętu", czy nie potrafią już zagrać na owej lutni afirmującej życie?
Tuwim, biorący tytuł ostatniego zbiorku z westchnieniem Norwida, nie szuka u Kochanowskiego ukochania polskiej, czy wogóle ziemskiej rzeczywistości, urody życia, lecz słów równoważnych z rzeczami, słów właściwych, prawdziwych. I zdaje mu się, że je znalazł, gdy "z zielonego glinianego dzbanka ("Dzbanie mój pisany, dzbanie polewany") zimną wodę żelazną łyka"; gdy "zmęczony, jakby orał, na łóżko się rzuci --- i będzie w cieniu drzemał po blasku i znoju"; gdy piecze w polu kartofle:
Z dłoni go w dłoń przerzucać! dmuchać, bo gorący!
parzy obłuskiwaną, spieczoną łupiną!
tknąć w sól z papierka! wchłonąć w usta chuchające,
żeby się na skaczącym języku rozpłynął!
Jeszcze "strofy o późnem lecie" owionięte są tą atmosferą czarnoleską. Ale wnet ogarnia go Norwidowski smutek: "O każdą chwilę się niepokoję, --- o każdą myśl: czy też się wysłowi?" Te niepokoje artysty o słowa stanowią główny przedmiot "Rzeczy czarnoleskiej". Tuwim już w "Czyhaniu na Boga", prócz poezji, uprawiał poetykę, a te refleksje nad samym procesem tworzenia, nad sztuką poetycką mnożyły się w miarę doskonalenia się w technice i zdolności ekspresji. Niezaprzeczony mistrz słowa za legendę uważa dziś wieści o poecie-prowincjonale i o poecie z dziecinnego widzenia, a sam czuje ważność i wielkość pracy, by
w strof czworokąty
nieustępliwe rzeczy wtłaczać,
wyginać, ciosać, przeistaczać,
śród czterech linij szukać piątej...
I ledwie wymozolił poemat, wyznaje:
Gdzież mnie do poematów? Ledwo wiersz wykrztuszę
z rozdygotanej krtani, drżąc o każde słowo,
trwożąc się, czy coś znaczysz, o zawodna mowo,
dla której dźwięków tajnych żyć i umrzeć muszę.
Muzyka opiera się na matematyce. Więc i on wzoru poezji szuka w matematyce, w geometrji, wielbi kwadrat, który w chaos się wcina, jako najpiękniejszy, zamknięty w sobie poemat. Jesteśmy w akademji, w szkole Platona, gdzie Bóg kulisty uprawia geometrję. Jako teorja, jest to piękne, ale w praktyce unieszczęśliwia przyszłego poetę, który np. w brzmieniu "Bagdad" znalazł równoważnik snów dziecięcych i odtąd nigdy już nie zaznaje podobnego szczęścia. W takie "bagdady" udaje się Tuwimowi zamknąć "Ranek tragiczny" i "Erotyk o bzach", ale praca nad takiemi absolutnemi wierszami jest tak ciężka, że "kamienie raczej rąbać". Mimo to z dumą rekapituluje ubiegłe dziesięciolecie poezji polskiej, które rozpoczął swą "Wiosną w mieście", i stwierdza:
Z poetyckich kominów bucha dym --- evviva!
Piorunościągi sterczą na nich, jak bagnety
i zadymione niebo złoty krzyk rozrywa
i wypruwa gwiaździsty sztandar dla poety!
Gniew stalą roztopioną wre, huczy i pryska,
iskry pieśnią tryskają z hutniczego pieca!
Walić, młodzi, młotami w piekło paleniska,
w którem żarem się pławi polska giovinezza.
I niechże sobie teraz kto chce krzyczy: żydy!
byle się nam poezja w rękach pędem trzęsła!
Do muzeów witezie, magiki, druidy!
Nam radość, że jest w słowach tyle drzew i mięsa.
Tak się przyszłość buduje --- muskularną mową.
Tak się życie pcha naprzód --- śpiewną robocizną.
Młodości, daj nam skrzydła! Boże, ześlij słowo!
W pęd sławy, w dzieje twoje, porwij nas, ojczyzno!
Te cztery strofy, choć im jeszcze niezupełnie odpowiada rzeczywistość, są jedną z "przedziwności" polszczyzny i stanowią godny odpowiednik manifestu Futurusa z przed 10 lat. I jeśli następne dziesięciolecie spełni z przytoczonej ody do młodzieży poetyckiej tyle, ile ubiegłe dziesięciolecie spełniło z owego manifestu, i poezja i polszczyzna nie wyjdą przy tem z próżnymi rękami.
Pierwodruk w: Kurier Literacko-Naukowy, nr 6,1929, str. 11;
Autor | R. + |
Klucz | r-julian-1929 + |
Klucz rodzaju | tuwim-rzecz-1929 + |
Nazwastrony | R - Julian Tuwim: Rzecz czarnoleska + |
Numer | 6 + |
Publikowane | Kurier Literacko-Naukowy + |
Rodzaj | Recenzja + |
Rok publikacji | 1929 + |
Strony | 11 + |
Tytuł | Julian Tuwim: Rzecz czarnoleska + |
Data "Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values. | luty 11, 1929 + |