Difference between revisions of "Pierwsza szopka warszawska"
Gsapijaszko (talk | contribs) m |
Gsapijaszko (talk | contribs) m |
||
| Line 173: | Line 173: | ||
| − | + | =Przypisy= | |
<references/> | <references/> | ||
Revision as of 15:07, 16 July 2013
Dane bibliograficzne
{{#if: Pikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę | Autor::Pikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę: | [[Edytor::{{{Edytor}}}|{{{Edytor}}}]] ed.: }} Tytuł::Pierwsza szopka warszawska, {{#if: | przekład: Przekład::, | }} {{#if: Instytut Wydawniczy "Musarion" | Wydawnictwo::Instytut Wydawniczy "Musarion", | }} {{#if:Kraków|Miejsce wydania::Kraków, | }} Data wydania::1922[[Klucz::pikador-pierwsza-1922|]][[nazwastrony::Pierwsza szopka warszawska|]] {{#if:|{{{Gatunek}}}| }}{{#if: |[[Stradecki::{{{Stradecki}}}|]]|}}{{#if:Podtytuł: Revue w 3 odsłonach.|Podtytuł: Revue w 3 odsłonach.|}}
{{#ifexpr: {{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::pikador-pierwsza-1922|format=count}} > 0 |
Recenzje
{{#ask:Rodzaj::RecenzjaKlucz rodzaju::pikador-pierwsza-1922 |sort=Data |format=ul}} | }}
{{#if:Osoby działające
Prolog
(Wychodzi Pikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę). <poem> Panowie i panie! Miejcie tę naturę, Nie patrzcie się na siebie, ale prosto w dziurę. W domku naszym się dziura za chwilę otworzy, Kolejno się pokażą nasi lokatorzy. W domku mamy ich wszystkich, ciasnym lecz chędogim, Aplauz dajcie należny naszym gościom drogim. Chcecie zbadać ich bliżej? Już są na papierze Pierwszą szopkę warszawską we wdzięcznej ofierze Składają wam
Pikador, jego koń
i jeszcze jedno zwierzę.
</poem>
Akt I
Scena I
(Wychodzi Lornetkowicz).
<poem> Nawet tu puchy. Ładna sytuacja, Na widowni stagnacja, na scenie stagnacja, Zrobiłbym dla rozmaitości na początek Jaką rzeź, ale niema niewiniątek. Jedno było niewinne --- i to djabli wzięli, "Wierną kochankę" w prasie mi zerżnęli, Kończył mnie już Kończyński, dobijałem lądu, Dziś wyglądam, jak stary "Burmistrz demimondu", Jedno mi pozostało, aby cześć ocalić --- Umówić się z Zelwerem i razem się spalić. </poem>| <poem> Nawet tu puchy. Ładna sytuacja, Na widowni stagnacja, na scenie stagnacja, Zrobiłbym dla rozmaitości na początek Jaką rzeź, ale niema niewiniątek. Jedno było niewinne --- i to djabli wzięli, "Wierną kochankę" w prasie mi zerżnęli, Kończył mnie już Kończyński, dobijałem lądu, Dziś wyglądam, jak stary "Burmistrz demimondu", Jedno mi pozostało, aby cześć ocalić --- Umówić się z Zelwerem i razem się spalić.
</poem>|}}Scena II
(Wchodzi prezes Gadaliński).
<poem> Drogi dyrektorze! Czasu mam niewiele, Bo to dzisiaj raut gruziński i czeskie wesele, O siódmej na Wiedeńskim witam posła Maksę, O ósmej dorożkarzom daję nową taksę, O dziewiątej na Pragę przyjeżdża Fern-Andra, O dziesiątej wyciągam syna ze "Skamandra", Zajęty jestem wściekle jak dzień Boży długi, Lecz zawsze dyrektorze, na twoje usługi. Jeżeli jaka luka jest w repertuarze, Powiem wszędzie i wszystko co dyrektor każe. </poem>
- (śpiewa na melodję "Sztajerka")
<poem> Gdy prezes gada, słucha go rada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Płynie tyrada, rada jest rada, Oj di ra da ra da hopsa! Przyjazd czy wyjazd, objazd czy zjazd, Wiec akuszerek czy związek miast, Gość z Gwadelupy, z Indji czy z Czech, Pan prezes gada --- hop siup!
Pogrzeb mikada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Przyjazd Askwita --- pan prezes wita, Oj di ra da ra da hopsa! Obchód czy pochód, wychód czy wchód, Rozchód czy dochód, zachód czy wschód, Nansen, Kościuszko, Dante, Verdun Pan prezes gada --- hop siup!
Pierwsza brygada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Lada parada --- pan prezes gada, Oj di ra da ra da hopsa! Curie Skłodowska, Joanna D'arc, Żołnierz nieznany czy wschodni targ, Śląsk, Żeligowski, quatorze juillet Pan prezes gada --- hop siup!
Styczeń i luty, marzec i kwiecień, Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Czerwiec i sierpień, grudzień i wrzesień, Oj di ra da ra da hopsa! Lipiec, listopad, październik, maj, Co dzień rocznicę ma inny kraj, Gadaj gaduła, a to ci raj, Więc prezes gada --- hop siup! </poem>
- (wybiega)
| <poem> Drogi dyrektorze! Czasu mam niewiele, Bo to dzisiaj raut gruziński i czeskie wesele, O siódmej na Wiedeńskim witam posła Maksę, O ósmej dorożkarzom daję nową taksę, O dziewiątej na Pragę przyjeżdża Fern-Andra, O dziesiątej wyciągam syna ze "Skamandra", Zajęty jestem wściekle jak dzień Boży długi, Lecz zawsze dyrektorze, na twoje usługi. Jeżeli jaka luka jest w repertuarze, Powiem wszędzie i wszystko co dyrektor każe. </poem>
- (śpiewa na melodję "Sztajerka")
<poem> Gdy prezes gada, słucha go rada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Płynie tyrada, rada jest rada, Oj di ra da ra da hopsa! Przyjazd czy wyjazd, objazd czy zjazd, Wiec akuszerek czy związek miast, Gość z Gwadelupy, z Indji czy z Czech, Pan prezes gada --- hop siup!
Pogrzeb mikada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Przyjazd Askwita --- pan prezes wita, Oj di ra da ra da hopsa! Obchód czy pochód, wychód czy wchód, Rozchód czy dochód, zachód czy wschód, Nansen, Kościuszko, Dante, Verdun Pan prezes gada --- hop siup!
Pierwsza brygada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Lada parada --- pan prezes gada, Oj di ra da ra da hopsa! Curie Skłodowska, Joanna D'arc, Żołnierz nieznany czy wschodni targ, Śląsk, Żeligowski, quatorze juillet Pan prezes gada --- hop siup!
Styczeń i luty, marzec i kwiecień, Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Czerwiec i sierpień, grudzień i wrzesień, Oj di ra da ra da hopsa! Lipiec, listopad, październik, maj, Co dzień rocznicę ma inny kraj, Gadaj gaduła, a to ci raj, Więc prezes gada --- hop siup! </poem>
- (wybiega)
<poem> Nagadał i uciekł! Niema na to rady Nie wystarczą w teatrze same miejski rady </poem>
- (śpiewa na mel. "Z dymem pożarów")
<poem> Z dymem pożarów, z rozlewem krwi bratniej Do Ciebie, Panie, podnoszę mój głos, Już dyrektorem jestem raz ostatni, Od takich posad siwieje włos.
Z dymem pożarów poszły moje sceny Spalił się teatr, we mnie ogień zgasł, Jak Kochanowski śpiewam oto treny, Wdzięczny Kempnerze nie porzucaj nas!
I chodzę drogą coraz bardziej śliską, Syty już chwały i tryumfu syt, Oddałem "Muzy" dziś na Świętokrzyską Handluje muzą jeden z drugim żyd.
"Wierną kochanką" jest mi Fijałkowski I szumią Hertze niby "młody las", Żeby mi wody z głowy dał Pieńkowski, Możeby pożar nielitośny zgasł.
Dwaj, Lorentowicz i Librowicz, malce Robią wszak wszystko, co się tylko da, Wystawiam sztukę, on pomaga w walce, Pomoc na scenie i widowni da.
Oto ostatnia "polska pieśń miłosna" Kochał mnie jeden i to też był stróż! Więc kiedy umrę, o chwilo żałosna! Taki mi napis na grobowcu złóż:
"Tu leży biedak, który nie chciał za nic Opuścić stolca, choć już ani rusz, Płakał --- i nie chciał wrócić do Pabjanic Odejdź przechodniu --- i cylinder włóż. </poem>
- (wychodzi)
| <poem> Nagadał i uciekł! Niema na to rady Nie wystarczą w teatrze same miejski rady </poem>
- (śpiewa na mel. "Z dymem pożarów")
<poem> Z dymem pożarów, z rozlewem krwi bratniej Do Ciebie, Panie, podnoszę mój głos, Już dyrektorem jestem raz ostatni, Od takich posad siwieje włos.
Z dymem pożarów poszły moje sceny Spalił się teatr, we mnie ogień zgasł, Jak Kochanowski śpiewam oto treny, Wdzięczny Kempnerze nie porzucaj nas!
I chodzę drogą coraz bardziej śliską, Syty już chwały i tryumfu syt, Oddałem "Muzy" dziś na Świętokrzyską Handluje muzą jeden z drugim żyd.
"Wierną kochanką" jest mi Fijałkowski I szumią Hertze niby "młody las", Żeby mi wody z głowy dał Pieńkowski, Możeby pożar nielitośny zgasł.
Dwaj, Lorentowicz i Librowicz, malce Robią wszak wszystko, co się tylko da, Wystawiam sztukę, on pomaga w walce, Pomoc na scenie i widowni da.
Oto ostatnia "polska pieśń miłosna" Kochał mnie jeden i to też był stróż! Więc kiedy umrę, o chwilo żałosna! Taki mi napis na grobowcu złóż:
"Tu leży biedak, który nie chciał za nic Opuścić stolca, choć już ani rusz, Płakał --- i nie chciał wrócić do Pabjanic Odejdź przechodniu --- i cylinder włóż. </poem>
- (wychodzi)
Przypisy
<references/>
Treść
Osoby działające
Prolog
(Wychodzi Pikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę). <poem> Panowie i panie! Miejcie tę naturę, Nie patrzcie się na siebie, ale prosto w dziurę. W domku naszym się dziura za chwilę otworzy, Kolejno się pokażą nasi lokatorzy. W domku mamy ich wszystkich, ciasnym lecz chędogim, Aplauz dajcie należny naszym gościom drogim. Chcecie zbadać ich bliżej? Już są na papierze Pierwszą szopkę warszawską we wdzięcznej ofierze Składają wam
Pikador, jego koń
i jeszcze jedno zwierzę.
</poem>
Akt I
Scena I
(Wychodzi Lornetkowicz).
<poem> Nawet tu puchy. Ładna sytuacja, Na widowni stagnacja, na scenie stagnacja, Zrobiłbym dla rozmaitości na początek Jaką rzeź, ale niema niewiniątek. Jedno było niewinne --- i to djabli wzięli, "Wierną kochankę" w prasie mi zerżnęli, Kończył mnie już Kończyński, dobijałem lądu, Dziś wyglądam, jak stary "Burmistrz demimondu", Jedno mi pozostało, aby cześć ocalić --- Umówić się z Zelwerem i razem się spalić. </poem>| <poem> Nawet tu puchy. Ładna sytuacja, Na widowni stagnacja, na scenie stagnacja, Zrobiłbym dla rozmaitości na początek Jaką rzeź, ale niema niewiniątek. Jedno było niewinne --- i to djabli wzięli, "Wierną kochankę" w prasie mi zerżnęli, Kończył mnie już Kończyński, dobijałem lądu, Dziś wyglądam, jak stary "Burmistrz demimondu", Jedno mi pozostało, aby cześć ocalić --- Umówić się z Zelwerem i razem się spalić.
</poem>|}}Scena II
(Wchodzi prezes Gadaliński).
<poem> Drogi dyrektorze! Czasu mam niewiele, Bo to dzisiaj raut gruziński i czeskie wesele, O siódmej na Wiedeńskim witam posła Maksę, O ósmej dorożkarzom daję nową taksę, O dziewiątej na Pragę przyjeżdża Fern-Andra, O dziesiątej wyciągam syna ze "Skamandra", Zajęty jestem wściekle jak dzień Boży długi, Lecz zawsze dyrektorze, na twoje usługi. Jeżeli jaka luka jest w repertuarze, Powiem wszędzie i wszystko co dyrektor każe. </poem>
- (śpiewa na melodję "Sztajerka")
<poem> Gdy prezes gada, słucha go rada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Płynie tyrada, rada jest rada, Oj di ra da ra da hopsa! Przyjazd czy wyjazd, objazd czy zjazd, Wiec akuszerek czy związek miast, Gość z Gwadelupy, z Indji czy z Czech, Pan prezes gada --- hop siup!
Pogrzeb mikada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Przyjazd Askwita --- pan prezes wita, Oj di ra da ra da hopsa! Obchód czy pochód, wychód czy wchód, Rozchód czy dochód, zachód czy wschód, Nansen, Kościuszko, Dante, Verdun Pan prezes gada --- hop siup!
Pierwsza brygada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Lada parada --- pan prezes gada, Oj di ra da ra da hopsa! Curie Skłodowska, Joanna D'arc, Żołnierz nieznany czy wschodni targ, Śląsk, Żeligowski, quatorze juillet Pan prezes gada --- hop siup!
Styczeń i luty, marzec i kwiecień, Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Czerwiec i sierpień, grudzień i wrzesień, Oj di ra da ra da hopsa! Lipiec, listopad, październik, maj, Co dzień rocznicę ma inny kraj, Gadaj gaduła, a to ci raj, Więc prezes gada --- hop siup! </poem>
- (wybiega)
| <poem> Drogi dyrektorze! Czasu mam niewiele, Bo to dzisiaj raut gruziński i czeskie wesele, O siódmej na Wiedeńskim witam posła Maksę, O ósmej dorożkarzom daję nową taksę, O dziewiątej na Pragę przyjeżdża Fern-Andra, O dziesiątej wyciągam syna ze "Skamandra", Zajęty jestem wściekle jak dzień Boży długi, Lecz zawsze dyrektorze, na twoje usługi. Jeżeli jaka luka jest w repertuarze, Powiem wszędzie i wszystko co dyrektor każe. </poem>
- (śpiewa na melodję "Sztajerka")
<poem> Gdy prezes gada, słucha go rada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Płynie tyrada, rada jest rada, Oj di ra da ra da hopsa! Przyjazd czy wyjazd, objazd czy zjazd, Wiec akuszerek czy związek miast, Gość z Gwadelupy, z Indji czy z Czech, Pan prezes gada --- hop siup!
Pogrzeb mikada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Przyjazd Askwita --- pan prezes wita, Oj di ra da ra da hopsa! Obchód czy pochód, wychód czy wchód, Rozchód czy dochód, zachód czy wschód, Nansen, Kościuszko, Dante, Verdun Pan prezes gada --- hop siup!
Pierwsza brygada --- pan prezes gada Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Lada parada --- pan prezes gada, Oj di ra da ra da hopsa! Curie Skłodowska, Joanna D'arc, Żołnierz nieznany czy wschodni targ, Śląsk, Żeligowski, quatorze juillet Pan prezes gada --- hop siup!
Styczeń i luty, marzec i kwiecień, Oj di ra da ra da, oj di ra da ra Czerwiec i sierpień, grudzień i wrzesień, Oj di ra da ra da hopsa! Lipiec, listopad, październik, maj, Co dzień rocznicę ma inny kraj, Gadaj gaduła, a to ci raj, Więc prezes gada --- hop siup! </poem>
- (wybiega)
<poem> Nagadał i uciekł! Niema na to rady Nie wystarczą w teatrze same miejski rady </poem>
- (śpiewa na mel. "Z dymem pożarów")
<poem> Z dymem pożarów, z rozlewem krwi bratniej Do Ciebie, Panie, podnoszę mój głos, Już dyrektorem jestem raz ostatni, Od takich posad siwieje włos.
Z dymem pożarów poszły moje sceny Spalił się teatr, we mnie ogień zgasł, Jak Kochanowski śpiewam oto treny, Wdzięczny Kempnerze nie porzucaj nas!
I chodzę drogą coraz bardziej śliską, Syty już chwały i tryumfu syt, Oddałem "Muzy" dziś na Świętokrzyską Handluje muzą jeden z drugim żyd.
"Wierną kochanką" jest mi Fijałkowski I szumią Hertze niby "młody las", Żeby mi wody z głowy dał Pieńkowski, Możeby pożar nielitośny zgasł.
Dwaj, Lorentowicz i Librowicz, malce Robią wszak wszystko, co się tylko da, Wystawiam sztukę, on pomaga w walce, Pomoc na scenie i widowni da.
Oto ostatnia "polska pieśń miłosna" Kochał mnie jeden i to też był stróż! Więc kiedy umrę, o chwilo żałosna! Taki mi napis na grobowcu złóż:
"Tu leży biedak, który nie chciał za nic Opuścić stolca, choć już ani rusz, Płakał --- i nie chciał wrócić do Pabjanic Odejdź przechodniu --- i cylinder włóż. </poem>
- (wychodzi)
| <poem> Nagadał i uciekł! Niema na to rady Nie wystarczą w teatrze same miejski rady </poem>
- (śpiewa na mel. "Z dymem pożarów")
<poem> Z dymem pożarów, z rozlewem krwi bratniej Do Ciebie, Panie, podnoszę mój głos, Już dyrektorem jestem raz ostatni, Od takich posad siwieje włos.
Z dymem pożarów poszły moje sceny Spalił się teatr, we mnie ogień zgasł, Jak Kochanowski śpiewam oto treny, Wdzięczny Kempnerze nie porzucaj nas!
I chodzę drogą coraz bardziej śliską, Syty już chwały i tryumfu syt, Oddałem "Muzy" dziś na Świętokrzyską Handluje muzą jeden z drugim żyd.
"Wierną kochanką" jest mi Fijałkowski I szumią Hertze niby "młody las", Żeby mi wody z głowy dał Pieńkowski, Możeby pożar nielitośny zgasł.
Dwaj, Lorentowicz i Librowicz, malce Robią wszak wszystko, co się tylko da, Wystawiam sztukę, on pomaga w walce, Pomoc na scenie i widowni da.
Oto ostatnia "polska pieśń miłosna" Kochał mnie jeden i to też był stróż! Więc kiedy umrę, o chwilo żałosna! Taki mi napis na grobowcu złóż:
"Tu leży biedak, który nie chciał za nic Opuścić stolca, choć już ani rusz, Płakał --- i nie chciał wrócić do Pabjanic Odejdź przechodniu --- i cylinder włóż. </poem>
- (wychodzi)
Przypisy
<references/>
{{#if:|
Czytaj z Googlem
{{#widget:Google Books|id=|height=600|width=450}} |}}
<headertabs/>
{{#if: Pikador, jego koń i jeszcze jedno zwierzę | Pierwsza szopka warszawska|}}