Antoni Słonimski - Mary Pickford w Warszawie: Różnice pomiędzy wersjami

Z sapijaszko.net
Skocz do: nawigacja, szukaj
m (Utworzył nową stronę „{{MetaUtwor |klucz = slonimski-mary-1926-07-17 |Autor = Antoni Słonimski |Tytul = Mary Pickford w Warszawie |Published = Cyrulik Warszawski |Nr = 8 (8) |Data = 1926 |S...”)
 
m (zamienił w treści „---” na „—”)
 
(Nie pokazano 1 pośredniej wersji utworzonej przez tego samego użytkownika)
Linia 1: Linia 1:
 
{{MetaUtwor
 
{{MetaUtwor
|klucz = slonimski-mary-1926-07-17
+
|klucz = slonimski-mary-1926-07-24
 
|Autor = Antoni Słonimski
 
|Autor = Antoni Słonimski
 
|Tytul = Mary Pickford w Warszawie
 
|Tytul = Mary Pickford w Warszawie
Linia 12: Linia 12:
 
|Gatunek = {{Gatunek|Rodzaj=Artykuł}} {{Gatunek|Rodzaj=Satyra}}
 
|Gatunek = {{Gatunek|Rodzaj=Artykuł}} {{Gatunek|Rodzaj=Satyra}}
 
|Treść =  
 
|Treść =  
Mary ze swoim małżonkiem wielkim Douglasem przyjechała własnym wagonem do Warszawy. Z dworca czasowo wynajętym Fordem udała się do hotelu Bristol, gdzie przez sympatje dla Paderewskiego zajęła cztery pokoje na pierwszym piętrze i jadła najdroższe potrawy. Stolicę reprezentował na dworcu p. Zagrodziński zgodnie z zasadą, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Niestety również zgodnie z przysłowiem, że szewc bez butów chodzi nic miał p. Zagrodziński ani jednego obrazu do pokazania p. Mary Pickford --- jeśli oczywiście nie liczyć obraz paru nieprzyjętych dziennikarzy. Filmiarze warszawscy mimo strejku kinowego pokazali wielkiej amerykańskiej parze tak zwany "zero-ekran".
+
Mary ze swoim małżonkiem wielkim Douglasem przyjechała własnym wagonem do Warszawy. Z dworca czasowo wynajętym Fordem udała się do hotelu Bristol, gdzie przez sympatje dla Paderewskiego zajęła cztery pokoje na pierwszym piętrze i jadła najdroższe potrawy. Stolicę reprezentował na dworcu p. Zagrodziński zgodnie z zasadą, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Niestety również zgodnie z przysłowiem, że szewc bez butów chodzi nic miał p. Zagrodziński ani jednego obrazu do pokazania p. Mary Pickford jeśli oczywiście nie liczyć obraz paru nieprzyjętych dziennikarzy. Filmiarze warszawscy mimo strejku kinowego pokazali wielkiej amerykańskiej parze tak zwany "zero-ekran".
  
 
Po bankiecie zwiedzono "Colloseum", gdzie dawniej męczono tylko chrześcian, obecnie zaś na wystawie wynalazków męczą również żydów. Poczem nastąpił obiad pożegnalny, na którym najwybitniejsi politycy i artyści przemawiali kolejno. Pierwszy przemawiał przedstawiciel Pata, który w ciepłych słowach wspomniał swego przyjaciela Patachona. Pan Chłapowski mówił o "Hrabinie Paryża", zaznaczając jednak, iż woli radjo od kina. W czasie wszystkich przemówień przemawiał również senator Baliński.
 
Po bankiecie zwiedzono "Colloseum", gdzie dawniej męczono tylko chrześcian, obecnie zaś na wystawie wynalazków męczą również żydów. Poczem nastąpił obiad pożegnalny, na którym najwybitniejsi politycy i artyści przemawiali kolejno. Pierwszy przemawiał przedstawiciel Pata, który w ciepłych słowach wspomniał swego przyjaciela Patachona. Pan Chłapowski mówił o "Hrabinie Paryża", zaznaczając jednak, iż woli radjo od kina. W czasie wszystkich przemówień przemawiał również senator Baliński.
  
Tymczasem ulica wrzała. Każdy chciał zobaczyć Mary Pickford --- nie na ekranie a na ulicy. Młode adeptki filmowe marzyły tej nocy, że nazajutrz rano w Saskim Ogrodzie spotkają Douglasa. Upuszczam chusteczkę --- marzyło dziewczę --- następuje "zbliżenie" --- czyli powiększenie. On pyta: "Czy to Pani chusteczka?" Odpowiadam: "Ach, tak!". On: Kocham Panią i angażuje --- oto sto tysięcy dolarów". Młode dziewczę wyjeżdża nazajutrz do Ameryki a wszystkie koleżanki pękają z zazdrości. Młodzi ludzie snuli podobne projekty związane z osobą Mary Pickford. "Kto to jest --- ten wytworny młody człowiek?" --- Pyta Mary Pickford, --- "To jest młodszy pan Kolasiński" --- odpowiadają wszyscy, --- "Panie" --- powiada sekretarz "Pani Mary Pickford pragnie pana poznać". --- "Ach, tak? Bardzo chętnie --- ale niestety teraz jestem zajęty" e. t. c.
+
Tymczasem ulica wrzała. Każdy chciał zobaczyć Mary Pickford nie na ekranie a na ulicy. Młode adeptki filmowe marzyły tej nocy, że nazajutrz rano w Saskim Ogrodzie spotkają Douglasa. Upuszczam chusteczkę marzyło dziewczę następuje "zbliżenie" czyli powiększenie. On pyta: "Czy to Pani chusteczka?" Odpowiadam: "Ach, tak!". On: Kocham Panią i angażuje oto sto tysięcy dolarów". Młode dziewczę wyjeżdża nazajutrz do Ameryki a wszystkie koleżanki pękają z zazdrości. Młodzi ludzie snuli podobne projekty związane z osobą Mary Pickford. "Kto to jest ten wytworny młody człowiek?" Pyta Mary Pickford, "To jest młodszy pan Kolasiński" odpowiadają wszyscy, "Panie" powiada sekretarz "Pani Mary Pickford pragnie pana poznać". "Ach, tak? Bardzo chętnie ale niestety teraz jestem zajęty" e. t. c.
  
Zwłaszcza świątecznie i uroczyście w dniu przyjazdu Mary Pickford wystąpili nasi izraelici. "Jak mnie zobaczy w tym krawacie --- myślał jakiś Zyg, Dziuń czy Benek napewno weźmie mnie za anglika, "Żeby nie nos --- szepcze przed lustrem jakiś Kantorowicz --- byłbym wykapany Navatro. Przepraszam, że zbaczam nieco z tematu, ale jest to bardzo zajmująca sprawa. Otóż ambicją wielu naszych żydów jest to, aby ich brano wszędzie za cudzoziemców, ale nie byle jakich czechów, bułgarów czy niemców - chodzi o to aby się upodobnić do anglika lub amerykanina. Tej to właśnie idei poświęcają długie nieprzespane z nikim noce i pracowicie spędzone dni.
+
Zwłaszcza świątecznie i uroczyście w dniu przyjazdu Mary Pickford wystąpili nasi izraelici. "Jak mnie zobaczy w tym krawacie myślał jakiś Zyg, Dziuń czy Benek napewno weźmie mnie za anglika, "Żeby nie nos szepcze przed lustrem jakiś Kantorowicz byłbym wykapany Navatro. Przepraszam, że zbaczam nieco z tematu, ale jest to bardzo zajmująca sprawa. Otóż ambicją wielu naszych żydów jest to, aby ich brano wszędzie za cudzoziemców, ale nie byle jakich czechów, bułgarów czy niemców - chodzi o to aby się upodobnić do anglika lub amerykanina. Tej to właśnie idei poświęcają długie nieprzespane z nikim noce i pracowicie spędzone dni.
  
 
Krawat, but, laska, kapelusz ba nawet cera, wszystko to jest pułapką, w którą ma wpaść łatwowierny przechodzień. Marzenia takich "bubków" ziszczą się, gdy ktoś powie: "Patrz, idzie francuz" albo "to jakiś z ambasady". Ach, oni by tak chcieli wyglądać jak ci z ambasady. Chodzić prosto i dumnie i nie rozumieć po polsku. To jedno im się tylko udaje wystarczy powiedzieć coś względnie rozsądnego aby się spotkać z zupełnym niezrozumieniem.
 
Krawat, but, laska, kapelusz ba nawet cera, wszystko to jest pułapką, w którą ma wpaść łatwowierny przechodzień. Marzenia takich "bubków" ziszczą się, gdy ktoś powie: "Patrz, idzie francuz" albo "to jakiś z ambasady". Ach, oni by tak chcieli wyglądać jak ci z ambasady. Chodzić prosto i dumnie i nie rozumieć po polsku. To jedno im się tylko udaje wystarczy powiedzieć coś względnie rozsądnego aby się spotkać z zupełnym niezrozumieniem.
  
Ciekawe jest, iż anglicy niemają zupełnie podobnego snobizmu i nic nie robią w tym kierunku aby ich brano za żydów. Chociaż kto wie, może przyjdzie do tego. Młodzieniec z Oxfordu będzie długo i z rozmysłem ubierał się co rano --- a przy obiedzie oznajmi z godnością: --- Papo możesz być dumny ze mnie --- paru ludzi wzięło mnie dzisiaj za żyda a jakaś dama odezwała się do mnie po żydowsku. Przyjaciele mówić będą o takim młodzieńcu z zazdrością. --- "Ach, on nie ma w sobie nic angielskiego ani cienia akcentu, nawet w manierach i umysłowości... zupełnie przypomina żyda. Starzy lordowie z dyskretnie haczykowatemi nosami pluć będą na podłogę, wbrew zamiłowaniu czystości, wrzeszczeć bez powodu i chęci wszystko po to, aby dożyć tej nieziemskiej radości i usłyszyć te niebiańskie słowa: "Czy Pan czasem nie jest izraelitą?".
+
Ciekawe jest, iż anglicy niemają zupełnie podobnego snobizmu i nic nie robią w tym kierunku aby ich brano za żydów. Chociaż kto wie, może przyjdzie do tego. Młodzieniec z Oxfordu będzie długo i z rozmysłem ubierał się co rano a przy obiedzie oznajmi z godnością: Papo możesz być dumny ze mnie paru ludzi wzięło mnie dzisiaj za żyda a jakaś dama odezwała się do mnie po żydowsku. Przyjaciele mówić będą o takim młodzieńcu z zazdrością. "Ach, on nie ma w sobie nic angielskiego ani cienia akcentu, nawet w manierach i umysłowości... zupełnie przypomina żyda. Starzy lordowie z dyskretnie haczykowatemi nosami pluć będą na podłogę, wbrew zamiłowaniu czystości, wrzeszczeć bez powodu i chęci wszystko po to, aby dożyć tej nieziemskiej radości i usłyszyć te niebiańskie słowa: "Czy Pan czasem nie jest izraelitą?".
  
Ale to jest daleka jeszcze przyszłość. Narazie Mary Pickford i Douglas zbyt wielu mają wokół siebie w HolIywood dyrektorów i ajentów żydowskich, aby chcieli się do nich upodobniać. To mi przypomina jeszcze jedno. W pojęciu warszawianina każdy Chaplin, Coogan, Lloyd, czy Veidt to żydzi. "Wszystko to są panie-żydzi". Jaka to niesprawiedliwość! Zupełnie obcych prawdziwych cudzoziemców biorą za żydów --- a biedaków, którzy starają się wszelkiemi siłami: naszych, biednych bogatych żydów --- niechcą brać za cudzoziemców. Czy im nie wszystko jedno.
+
Ale to jest daleka jeszcze przyszłość. Narazie Mary Pickford i Douglas zbyt wielu mają wokół siebie w HolIywood dyrektorów i ajentów żydowskich, aby chcieli się do nich upodobniać. To mi przypomina jeszcze jedno. W pojęciu warszawianina każdy Chaplin, Coogan, Lloyd, czy Veidt to żydzi. "Wszystko to są panie-żydzi". Jaka to niesprawiedliwość! Zupełnie obcych prawdziwych cudzoziemców biorą za żydów a biedaków, którzy starają się wszelkiemi siłami: naszych, biednych bogatych żydów niechcą brać za cudzoziemców. Czy im nie wszystko jedno.
 
}}
 
}}

Aktualna wersja na dzień 21:06, 16 mar 2012


[edytuj]

Mary ze swoim małżonkiem wielkim Douglasem przyjechała własnym wagonem do Warszawy. Z dworca czasowo wynajętym Fordem udała się do hotelu Bristol, gdzie przez sympatje dla Paderewskiego zajęła cztery pokoje na pierwszym piętrze i jadła najdroższe potrawy. Stolicę reprezentował na dworcu p. Zagrodziński zgodnie z zasadą, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Niestety również zgodnie z przysłowiem, że szewc bez butów chodzi nic miał p. Zagrodziński ani jednego obrazu do pokazania p. Mary Pickford — jeśli oczywiście nie liczyć obraz paru nieprzyjętych dziennikarzy. Filmiarze warszawscy mimo strejku kinowego pokazali wielkiej amerykańskiej parze tak zwany "zero-ekran".

Po bankiecie zwiedzono "Colloseum", gdzie dawniej męczono tylko chrześcian, obecnie zaś na wystawie wynalazków męczą również żydów. Poczem nastąpił obiad pożegnalny, na którym najwybitniejsi politycy i artyści przemawiali kolejno. Pierwszy przemawiał przedstawiciel Pata, który w ciepłych słowach wspomniał swego przyjaciela Patachona. Pan Chłapowski mówił o "Hrabinie Paryża", zaznaczając jednak, iż woli radjo od kina. W czasie wszystkich przemówień przemawiał również senator Baliński.

Tymczasem ulica wrzała. Każdy chciał zobaczyć Mary Pickford — nie na ekranie a na ulicy. Młode adeptki filmowe marzyły tej nocy, że nazajutrz rano w Saskim Ogrodzie spotkają Douglasa. Upuszczam chusteczkę — marzyło dziewczę — następuje "zbliżenie" — czyli powiększenie. On pyta: "Czy to Pani chusteczka?" Odpowiadam: "Ach, tak!". On: Kocham Panią i angażuje — oto sto tysięcy dolarów". Młode dziewczę wyjeżdża nazajutrz do Ameryki a wszystkie koleżanki pękają z zazdrości. Młodzi ludzie snuli podobne projekty związane z osobą Mary Pickford. "Kto to jest — ten wytworny młody człowiek?" — Pyta Mary Pickford, — "To jest młodszy pan Kolasiński" — odpowiadają wszyscy, — "Panie" — powiada sekretarz "Pani Mary Pickford pragnie pana poznać". — "Ach, tak? Bardzo chętnie — ale niestety teraz jestem zajęty" e. t. c.

Zwłaszcza świątecznie i uroczyście w dniu przyjazdu Mary Pickford wystąpili nasi izraelici. "Jak mnie zobaczy w tym krawacie — myślał jakiś Zyg, Dziuń czy Benek napewno weźmie mnie za anglika, "Żeby nie nos — szepcze przed lustrem jakiś Kantorowicz — byłbym wykapany Navatro. Przepraszam, że zbaczam nieco z tematu, ale jest to bardzo zajmująca sprawa. Otóż ambicją wielu naszych żydów jest to, aby ich brano wszędzie za cudzoziemców, ale nie byle jakich czechów, bułgarów czy niemców - chodzi o to aby się upodobnić do anglika lub amerykanina. Tej to właśnie idei poświęcają długie nieprzespane z nikim noce i pracowicie spędzone dni.

Krawat, but, laska, kapelusz ba nawet cera, wszystko to jest pułapką, w którą ma wpaść łatwowierny przechodzień. Marzenia takich "bubków" ziszczą się, gdy ktoś powie: "Patrz, idzie francuz" albo "to jakiś z ambasady". Ach, oni by tak chcieli wyglądać jak ci z ambasady. Chodzić prosto i dumnie i nie rozumieć po polsku. To jedno im się tylko udaje wystarczy powiedzieć coś względnie rozsądnego aby się spotkać z zupełnym niezrozumieniem.

Ciekawe jest, iż anglicy niemają zupełnie podobnego snobizmu i nic nie robią w tym kierunku aby ich brano za żydów. Chociaż kto wie, może przyjdzie do tego. Młodzieniec z Oxfordu będzie długo i z rozmysłem ubierał się co rano — a przy obiedzie oznajmi z godnością: — Papo możesz być dumny ze mnie — paru ludzi wzięło mnie dzisiaj za żyda a jakaś dama odezwała się do mnie po żydowsku. Przyjaciele mówić będą o takim młodzieńcu z zazdrością. — "Ach, on nie ma w sobie nic angielskiego ani cienia akcentu, nawet w manierach i umysłowości... zupełnie przypomina żyda. Starzy lordowie z dyskretnie haczykowatemi nosami pluć będą na podłogę, wbrew zamiłowaniu czystości, wrzeszczeć bez powodu i chęci wszystko po to, aby dożyć tej nieziemskiej radości i usłyszyć te niebiańskie słowa: "Czy Pan czasem nie jest izraelitą?".

Ale to jest daleka jeszcze przyszłość. Narazie Mary Pickford i Douglas zbyt wielu mają wokół siebie w HolIywood dyrektorów i ajentów żydowskich, aby chcieli się do nich upodobniać. To mi przypomina jeszcze jedno. W pojęciu warszawianina każdy Chaplin, Coogan, Lloyd, czy Veidt to żydzi. "Wszystko to są panie-żydzi". Jaka to niesprawiedliwość! Zupełnie obcych prawdziwych cudzoziemców biorą za żydów — a biedaków, którzy starają się wszelkiemi siłami: naszych, biednych bogatych żydów — niechcą brać za cudzoziemców. Czy im nie wszystko jedno.

Autor: Antoni Słonimski

Tytuł: Mary Pickford w Warszawie

Pierwodruk w: Cyrulik Warszawski, nr 8 (8), 1926, str. 6;





Źródło tekstu: Cyrulik Warszawski, nr 8 (8), 1926, wyd. Leon Osiński
klucz: slonimski-mary-1926-07-24


AutorAntoni Słonimski +
Kluczslonimski-mary-1926-07-24 +
NazwastronyAntoni Słonimski - Mary Pickford w Warszawie +
Numer8 (8) +
PublikowaneCyrulik Warszawski +
RodzajArtykuł + oraz Satyra +
Rok publikacji1926 +
Strony6 +
TytułMary Pickford w Warszawie +
Data
"Data" is a type and predefined property provided by Semantic MediaWiki to represent date values.
1926 +